czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 1

Ona : 
Budzik zadzwonił równo o siódmej. Musiałam wstać i zacząć kolejny bezsensowny dzień. Skąd tyle pesymizmu? Po prostu miałam dość swojego życia. Nie miałam ochoty patrzeć po raz kolejny na ten obraz nędzy i rozpaczy.
Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki. Następnie nałożyłam na siebie ubrania i zupełnie nie wiedziałam co na siebie zakładam. Było mi wszystko jedno. Potem poszłam do kuchni. Musiałam coś zjeść, ale znając życie nie było nic do jedzenia. W zmian za to był bałagan. Puste butelki po jakimś tanim alkoholu i ten smród. To pozostałości po wczorajszej libacji alkoholowej mojego ojca i jego kolegów, stałych kompanów w spożywaniu alkoholu. Mieszkałam tylko z nim. Moja mama wcale nie umarła, ani też się nie rozwiedli. Mój brat Sven wygrał jakiś talent show i wyjechał z mamą do USA. Pisała tylko e-maile i dzwoniła raz na tydzień. Udawałam, że jest dobrze, bo nie chciałam by zostawiła tam Svena. Ciągle miałam nadzieję, że tata przestanie. Niestety nic się nie zmieniało. Miałam wrażenie, że jest coraz gorzej. Znalazłam jakąś zupkę chińską, która posłużyła mi jako śniadanie. Szybko ją zjadłam, bo byłam głodna. Nie zjadłam kolacji. Nie miałam ochoty by być świadkiem libacji w kuchni. Wolałam zamknąć się w swoim pokoju, założyć słuchawki i zagłuszyć ich muzyką. Jedyna ucieczka od codzienności. Założyłam kurtkę, buty i wyszłam do szkoły. Jak  na koniec marca to było bardzo zimno.
Przed wejściem do szkoły spotkałam Paulę. Byłą moją najlepszą przyjaciółką. Paula zawsze miała dużo energii. Była taka zwariowana. Potrafiła cieszyć się dosłownie ze wszystkiego. Nie to co ja. Była sporo niższa ode mnie. Miała brązowe, falowane włosy. Sięgały jej trochę za ramiona. Miała wielkie brązowe oczy, które zawsze radośnie patrzyły na ten świat. Najczęściej nosiła rurki, koszulki z zabawnymi nadrukami i nieskończoną  ilość bransoletek na ręce.
-Cześć ! - wykrzyczała radośnie Paula, gdy tylko mnie zauważyła. Potem przytuliła mnie na powitanie i razem weszłyśmy do szkoły. Tam jak zwykle panował hałas. Zawsze od tych wszystkich krzyków bolała mnie głowa. Paula o czymś do mnie mówiła, ale nie byłam w stanie dosłyszeć jej słów. Udawałam tylko, że wiem o co chodzi.
Gdy tylko się przebrałyśmy, to wyszłyśmy z szatni i poszliśmy do sali lekcyjnej. Do dzwonka było jeszcze kilka minut. Mogłyśmy poplotkować tak jak zawsze. Oprócz nas nie było jeszcze nikogo.
-Słyszałaś te radosne piski dziewczyn w szatni? - zapytała Paula.
-Nie przysłuchiwałam się dokładniej.
-Jak zwykle w swoim świecie. - Paula tylko pokręciła głową.- Wellinger po sezonie wrócił  do szkoły. - powiedziała to z taką niechęcią. Nie przepadała za jego osobą. Na jej pech chodził z nami do klasy. No, ale miała też szczęście, bo mało kiedy bywał w szkole. Gdy powiedziała mi o jego powrocie to uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Podobał się prawie wszystkim dziewczynom w naszej szkole, nie byłam wyjątkiem. Niestety to wszystko kończyło się na skrywanej fascynacji jego osobą. Przecież nie zwróciłby uwagi na takiego kogoś jak ja. Bywało tak, że nie miałam nawet na jedzenie, bo ojciec przepijał pieniądze od matki. Tym bardziej nie mogłam liczyć na to, że mogłabym kupić sobie nowe ubrania czy coś innego, by zadbać o siebie. Mama przesyłała spore sumy z Ameryki, ale bywało i tak, że nie widziałam tych pieniędzy na oczy.
-Helen! - usłyszałam podniesiony głos Pauli. - Obudź się. On na taką jak ty w życiu nie zwróci uwagi. Przestań wciąż żyć marzeniami.  Zejdź na ziemię!
Paula miała rację. Byłam zwykłą naiwną marzycielką. Musiałam przecież spojrzeć prawdzie w oczy. Paula zawsze umiała przyciągnąć mnie do ziemi.
-Jestem pewna, że takie laski jak Monica najbardziej mu się podobają.- dodała Paula. Monica była taką szkolną gwiazdką. Jej ojciec był bardzo bogaty. Ja i Paula nie przepadałyśmy za nią. Tak jak większość osób w szkole. Niestety sporo ludzi udawało, że ją lubi.
Zadzwonił dzwonek, więc większość klasy już  przyszła. Chwilę później przyszedł Andreas. Udało mu się zdążyć przed nauczycielem. Jak zwykle tak pięknie się uśmiechał. Paula już nawet nie przywoływała mnie do porządku. Dała sobie spokój. Tyle dobrego, bo ja nie miałam ochoty wracać do żywych. Razem z nauczycielem do klasy przyszła Monica. Wyglądała jakby przyszła na bal, a nie do szkoły. Każdy odprowadzał ją wzrokiem. Ona z dumą usiadła obok Wellingera. Wtedy to właśnie wróciłam do realizmu. Zrozumiałam, że nie ma sensu ciągle bujać w obłok.
Nagle do klasy wbiegł spóźniony Hubert. Ja i Paula przyjaźniłyśmy się z nim. On oprócz nas nie miał innych znajomych. Był trochę wyższy ode mnie. Nosił wielkie bluzy i rurki. Na głowie czapkę z daszkiem odwróconym w prawą stronę. Spod czapki wystawała długa brązowa grzywka i troszeczkę dłuższe włosy. Był przystojny, ale jakoś nie miał szczęścia do kobiet.
-Przepraszam za spóźnienie.- powiedział zdyszany. Nauczyciel tylko pokręcił głową, a Hubert usiadł w ławce przede mną i Paulą.
Lekcje leciały jak krew z nosa. To nawet dobrze. Nie lubiłam wracać do domu. Najchętniej to nocowałabym w szkole. Niestety było coś takiego, jak dzwonek kończący ostatnią lekcję, który właśnie zadzwonił. Każdy radośnie wybiegł na korytarz. Ja powoli spakowałam swoje rzeczy i ostatnia opuściłam klasę. Powolnym krokiem poszłam do szatni. Ubrałam kurtkę i buty. Paula czekała na mnie, bo Hubert musiał być w domu by pilnować swoją młodszą siostrę. Gdy byłam już gotowa, to poszłyśmy do wyjścia.
-Helen. - usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię. Odwróciłam się, a Paula razem ze mną. Za nami stał Andreas.
-Tak? - starałam się zachowywać normalnie, ale wiedziałam, że kiepsko mi to idzie. On się przez chwilę wahał, zanim powiedział o co mu chodzi.
-Mów co masz powiedzieć, bo zasadniczo to mi się spieszy. - wtrąciła się Paula. Szturchnęłam ją łokciem w żebra. Ona tylko syknęła z bólu i obdarzyła mnie wrogim spojrzeniem.
-Mogłabyś pożyczyć mi zeszyty?Mam spore zaległości i muszę je jakoś nadrobić. - powiedział z uśmiechem.
-Jasne, że mogłabym. - też się uśmiechnęłam. Wyciągnęłam zeszyty z torebki i dałam mu.
-Dziękuję. - jeszcze raz się uśmiechnął i odszedł.
Wreszcie potrafiłam normalnie oddychać i wszystko wracało do porządku. Paula tylko na mnie patrzyła. Wiedziałam, że ona pewnie na moim miejscu nie pożyczyłaby mu żadnych zeszytów. Nienawidziła go, co dało się zauważyć.
-Teraz z pewnością jeszcze bardziej zaczniesz bujać  w obłokach. Tylko uważaj, chmury są daleko, a upadki z takiej wysokości bolą jak cholera. - Paula jak zwykle musiała mnie upominać. Otworzyła drzwi i wyszła, a ja za nią.

On: 
Wróciłem do domu i od razu wziąłem się za przepisywanie tych zeszytów. Miałem tego bardzo dużo. Sam nie wiedziałem czy zdążę to wszystko nadrobić. Z pewnością będę musiał zarywać noce.  Sezon niestety się kończył i musiałem wracać do tej cholernej szkoły. Mama mi w tym pomagała. Jednak dzisiaj nie było jej w domu. Nie mogłem, więc liczyć na jej wsparcie w przepisywaniu zeszytów. Susann o to nie prosiłem, bo ona miała przecież swoją naukę. W  życiu by mi w niczym nie pomogła. My raczej unikaliśmy swojego towarzystwa. Widywaliśmy się też rzadko, więc może dlatego jeszcze się nie pozabijaliśmy. Susann była bardzo ciekawska i wszędobylska. Lubiła potem wszystko relacjonować mamie. Taka już była ta jej osobowość, której zawsze było pełno. Mnie męczyły takie osoby. Dobrze, że to nie było naszą cechą wspólną. Bo jak wtedy miałbym wytrzymać z samym sobą?
Kończyłem właśnie przepisywać zeszyt z biologii. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem. Uderzyły o ścianę i z powrotem się zamknęły z ogromnym trzaskiem. Zobaczyłem, że to Susann. Tylko ona potrafiła wchodzić jak huragan.
-Kiedy mama wróci?- zapytała radośnie.
-Czy musisz tu wchodzić jak burza?
-Kiedy wróci mama? - Susann zapytała ponownie.
-Ten pokój jest oazą spokoju. To jedyne miejsce w tym domu, gdzie twoja wszędobylska osoba nie ma prawa przebywać.Uszanuj więc spokój, który tak bardzo uwielbiam.- powiedziałem to trochę tak żartobliwie, ale nie chciałem się kłócić. - Nie wiem kiedy wróci. Nie zostawiła kartki?
-Nie. - było to dla mnie dziwne. Zawsze zostawiała kartkę, gdy miało jej dłużej nie być.
-Może z kimś się spotkała?
-Z kim? Jej przyjaciółka wyjechała w delegację, a mama od śmierci ojca z nikim innym się nie spotyka.
-No tak. - tym razem Susann miała rację. Mama przecież nie miała nikogo. Chyba, że ukrywała to przed nami. - Zmykaj do siebie, jest dorosła. - powiedziałem i wróciłem do przepisywania zeszytów. Nie miałem czasu na zastanawianie się co robi mama, bo miałem wielkie zaległości.

czwartek, 23 stycznia 2014

Prolog

Ona :
Siedziałam  na chodniku przy jednej z ulic. Moje trampki mokły w kałuży. Co chwilę jakiś samochód przejeżdżał bardzo szybko i mnie ochlapywał. Miałam to gdzieś, tak jak i całą resztę spraw, które mnie dotyczyły. Wszystko jak zwykle nie mogło zależeć tylko ode mnie. Od dawna przestałam się za wszystko obwiniać. To ludzie, którzy mnie otaczali byli do niczego. Wyciągnęłam kilka pogiętych zdjęć z kieszeni spodni. Pierwszym z nich było zdjęcie mojej całej rodziny. Mama, tato, ja i Sven. Wszyscy uśmiechnięci, taka idealna rodzinka. - ' Co za kłamstwo.' - powiedziałam w myślach. Porwałam je na kawałki, które znalazły się w kałuży. Drugie zdjęcie było z moimi przyjaciółmi. Oni może niewiele mi zawinili, ale nie umieli mnie podnieść z dna. Nie dali rady udźwignąć moich problemów. Nie zrozumieli mojego uczucia i nigdy go nie potrafili zaakceptować. - ' Nie zasłużyli na miano moich przyjaciół'.- znów skomentowałam w myślach. Zdjęcie podzieliło los pierwszego. No i wreszcie trzecie i ostatnie. Najbardziej zniszczone, bo ciągle miałam je przy sobie. Nawet gdy szłam spać, to kładłam je sobie pod poduszkę. On, jego uśmiech, oczy i włosy. Ten jego cały urok. Ta cała nasza historia, przykra niestety. Z trudem je porwałam, ale jednak to zrobiłam. Wylądowało tam, gdzie dwa wcześniejsze. W dodatku kilka moich łez wpadło do wody. Wstałam i spojrzałam na kawałki zdjęć w kałuży. - ' Obyście się już nigdy nie pojawili w moim życiu. Poradzę sobie bez was, pierdoleni egoiści'. -odeszłam stamtąd. Poczułam się lepiej, że oficjalnie wyrzuciłam ich wszystkich z mojego życia. Byłam teraz wolna, jak ptak. Mogłam wreszcie rozłożyć skrzydła i odfrunąć od tej szarej rzeczywistości. Helen Braun od dzisiaj była niezależna.

On :
Siedziałem przy kuchennym stole. Z trudem wcisnąłem w siebie kanapki, które mama zrobiła mi na śniadanie. Dojadałem właśnie ostatnią, gdy do kuchni weszła Susann. Po godzinnym siedzeniu w łazience, wreszcie przyszła na śniadanie. Mama była zajęta zmywaniem naczyń. Dlatego nie powtarzała, że się spóźnimy. Susann uśmiechnęła się podejrzanie. Nie byliśmy szczególnie zgranym rodzeństwem. Często się kłóciliśmy. Potrafiliśmy też na siebie donosić do rodziców. Ja z tego wyrosłem, ale moja piętnastoletnia siostra nie. Z pewnością teraz też dowiedziała się czegoś i chciała powiedzieć mamie. Stąd ten jej durnowaty uśmieszek.Miałem tylko nadzieję, że nie zna mojego największego sekretu. Mama przecież mówiła, że żadnych dziewczyn, że liczą się skoki. Ja jej słuchałem, ale moje serce nie. Niestety wszystko się przez to rozleciało. Ja wyszedłem na chama i bezuczuciowego człowieka, a ona została zraniona. Nie powinienem pozwalać mamie, by aż tak wtrącała się w moje życie.  Jestem już dorosły, więc muszę sam decydować o swoim życiu. Niestety było za późno. Straciłem ją na zawsze.
-Mamo, a ty o tym wiedziałaś?- zaczęła Susann.
-O czym kochanie?- mama oderwała się od swojego zajęcia. Czekała na to co powie Susann. Musiałem szybko coś zrobić.
-Spóźnisz się do szkoły! - powiedziałem głośniej. Wyciągnąłem ją z domu. Zdążyła tylko złapać torebkę i kurtkę. Wyszliśmy przed dom. Susann była trochę przerażona. Sam nie wiedziałem, że mam tyle siły, by pociągnąć ją za sobą, jak walizkę na kółkach. - Możesz się nie wtrącać w moje sprawy, do jasnej cholery?! - wydarłem się na nią. Spojrzała na mnie swoimi wielkimi, niebieskim oczami. Nigdy jeszcze nie byłem aż tak na nią wkurzony.- Nie wiem skąd o tym wszystkim wiesz. Nieważne, ale to moja sprawa. Mama nie musi wiedzieć, że jest ktoś, kogo lubię bardziej od innych.
Zostawiłem ją i poszedłem przed siebie. Nie chciałem spóźnić się do szkoły. Miałem spore zaległości, więc spóźnienia nie były mile widziane w oczach nauczycieli.


***

Witam was na moim blogu. Mam nadzieję, że historia, którą wymyśliłam spodoba się wam.
Nie szukałam żadnych informacji o rodzinie Andiego, dlatego po prostu sobie ją wymyśliłam.
(Jesteś tu = zostaw komentarz , piszesz coś = zostaw linka)
Rozdziały będą co czwartek.
Pozdrawiam ;*