piątek, 28 marca 2014

Rozdział 8

Ona:
Obudziłam się przed szóstą. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Zobaczyłam, że mam strasznie pokaleczoną rękę. Musiałam założyć dzisiaj coś z długimi rękawami, bo nie chciałam by ktokolwiek zobaczył to, co zrobił mi ojciec. Raczej nie zdarzało się tak, by zachowywał się w ten sposób. Wstałam z łóżku. Nie czułam się zbyt dobrze, ale postanowiłam pójść do szkoły. Nie chciałam jednak spotykać Wellingera. Nie umiałam mu powiedzieć, że też coś do niego czuje. Po prostu już za bardzo zaangażowałam go w moje życie. On nie powinien zajmować się moimi problemami. Sprawa alkoholizmu mojego ojca była bardzo trudna. Nie mogłam zawracać mu sobą głowy, bo on miał swoje własne sprawy.
Ubrałam się i wyszłam z domu. Nie odrobiłam żadnych zadań domowych. Musiałam zrobić je w szkole. Na szczęście zbyt dużo nie było zadane.
Gdy przyszłam do szkoły to od razu wzięłam się za lekcje. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszła Paula.
- Masz jakiś problem?- zapytała. Na chwilę oderwałam wzrok od zeszytu.
- Nie mam. - Paula była ostatnią osobą, której bym powiedziała o swoich problemach. Szczególnie o tych z Andreasem. Właściwie to nie problem.  Pozytywne uczucia nigdy nie mogą być problemem.
- Ty, nie ściemniaj.- walnęła mnie w ramię. Akurat w to, które wczoraj skaleczyłam przy lustrze. Syknęłam z bólu i złapałam się w to miejsce.- Nie mów, że ciebie to bolało? Ostatnio się taka delikatna zrobiłaś.
- Wydaje ci się. - chciałam żeby zeszła ze mnie i zaczęła gadać o czymś innym. Nawet o swojej nienawiści do Wellingera. Naprawdę wolałam tego słuchać.
- Helen, jestem twoją przyjaciółką.
- Jak ci to powiem, to będziesz wściekła.
- No, mów.- Paula nie dawała za wygraną. - Helen, proszę powiedz mi.
Na moje szczęście zadzwonił dzwonek na lekcję. Zauważyłam, że dzisiaj w szkole nie ma Andiego. Dziwne to było, bo przecież musiał nadrabiać zaległości. Bałam się, że może to być spowodowane moją osobą. Pierwszą lekcją była matematyka. Nie przepadałam za tym, ale w miarę sobie radziłam. Lepiej od Pauli. Dlatego zawsze wszystko musiałam jej tłumaczyć. W połowie lekcji pojawił się on. Nauczycielka oczywiście musiała powiedzieć mu kilka słów. On je jednak zignorował. Gdy szedł do ławki to obdarzył mnie spojrzeniem. Udawałam, że go nie widzę. To jednak było trudne. Nie mogłam się powstrzymać by przypadkiem po kryjomu na niego nie spojrzeć.
Każdy dzień był taki sam. Najpierw szkoła, a potem dom i pijany ojciec. Dopiero on zaczął zmieniać mój świat. Może od razu nie było kolorowo, ale zawsze to coś.

On :
Lekcja mijała za lekcją. Nawet nie zwracałem uwagi na to co mam. Nie myślałem wtedy o lekcjach. Przez cały czas obserwowałem tylko Helen. Była taka piękna. Tak bardzo chciałem coś zmienić. Niestety nie wiedziałem jak.
Na jednej z przerw chciałem z nią pogadać, ale ciągle była z Paulą. Nie chciałem drażnić jej przyjaciółki, bo wyjątkowo mnie nienawidziła. Sam nawet nie wiedziałem za co. Zauważyła, że przyglądam im się bardzo uważnie i niestety przestałem liczyć na to, że porozmawiam z Helen. Paula zjadła by mnie wzrokiem.
Po lekcjach nadarzyła się taka okazja. Helen wyszła ze szkoły sama. Od razu ją dogoniłem. Nie mogłem zmarnować takiej okazji.
- Zaczekaj. -powiedziałem, a ona się zatrzymała.
- Stało się coś? - była jak zwykle smutna. Wcale jej się nie dziwiłem, skoro miała taką sytuację w domu. Chciałem to wszystko zmienić.
- Bo ja chciałem porozmawiać.
- Chyba wszystko jest  jasne.
- Nie, Helen.
- Posłuchaj, jeszcze raz, nie pasuję do twoje świata.
-Ale dlaczego?
-Bo tak i daj mi spokój.
Poszła, a ja tam zostałem. Wszystko już było stracone. Byłem pewien, że on nic do mnie nie czuje. To ja źle odczytałem jej spojrzenia. Myślałem, że ona coś do mnie czuje. Pomyliłem się i teraz będę musiał cierpieć.
Do domu wróciłem akurat na obiad. Susann też już była. Usiadłem w kuchni, ale nie miałem apetytu.
-Co ci jest? - zapytała mama.
-Zakochał się.- Susann odpowiedziała za mnie. Obdarzyłem ją wrogim spojrzeniem. Ona tylko zaczęła się śmiać.
-Mówiłam ci, że na to przyjdzie jeszcze czas.
-Po pierwsze, wcale nie powiedziałem, że jestem zakochany. No, ale skoro Susann za mnie odpowiada, to nie widzę sensu tej rozmowy.
Poszedłem stamtąd i tak nie byłem głodny, a moja siostra denerwowała mnie. Wolałem samotność niż takie towarzystwo. Nie miałem nawet siły na kłótnie z Susann.

_________________________________________
Dzisiaj tak krótko. No, ale chciałam zachować sens tego, co ten rozdział miał wnieść do tej historii.
Zapomniałam powiedzieć tydzień temu, że ROZDZIAŁY TERAZ BĘDĄ CO PIĄTEK. W czwartki zawsze mam dużo do zrobienie, więc lepiej będzie jak będą co piątek. Pozdrawiam ;)

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 7

On:
Dotarłem do jej domu. Bałem się zadzwonić do drzwi. Nie wiedziałem co mogę tam zastać. Serce waliło mi jak oszalałe. Jednak czułem się za nią odpowiedzialny. To przeze mnie jej ojciec na nią krzyczał. Ja jej narobiłem tych problemów. Zadzwoniłem do drzwi, ale nikt nie otwierał. Stałem tak przez chwilę. Postanowiłem wracać. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłem jej ojca.
- A ty do kogo?- wybełkotał chwiejąc się na wszystkie strony.
- Do Helen. Martwię się o nią. Gdzie ona jest?
- A skąd ja mam to kurwa wiedzieć.- jej ojciec nie był zbyt miłym człowiekiem. Nawet nie interesował się nią. Od razu go nie polubiłem. Poszedłem sobie stamtąd bo, co innego miałem zrobić? On na pewno nie był w stanie powiedzieć, gdzie ona jest. Może jej coś zrobił i uciekła z domu. Musiałem ją znaleźć jak najszybciej.
Byłem już wszędzie, a nogi cholernie mnie bolały. Postanowiłem pójść do parku i odpocząć chwilę na ławce. Czułem się taki zrezygnowany, że jej nie znalazłem.
Ona:
Siedziałam w parku, kiedy to moim oczom ukazała się postać Wellingera. Chciałam stamtąd uciec, ale on mnie już zauważył. Nie miałam więc wyboru. Niechętnie chciałam spotkania z nim, po tym co zobaczył. Wstydziłam się swojego ojca i akurat on musiał go "poznać".
Andi usiadł obok mnie na ławce. Widać było, że jest zmęczony.
- Wreszcie cię znalazłem. - powiedział i położył głowę na oparciu ławki.
- A szukałeś mnie?- byłam zaskoczona, tym co mi powiedział.
- Od rana.
- I po co?
- Martwiłem się o ciebie, Helen.
- Ty o mnie? Dlaczego?- ciężko było mi zrozumieć Andreasa. Właściwie od zawsze o tym marzyłam, by on się o mnie martwił. Tak jak większość dziewczyn w mojej szkole. Tylko, że dziwnie się z tym czułam.
- Bałem się, że twój ojciec coś ci zrobił.
- Posłuchaj, alkoholizm mojego ojca jest moim największym sekretem. Tylko ty o tym wiesz.
- Obiecuję zachować to tylko i wyłącznie dla siebie.
- Mam taką nadzieję.
Zapadła cisza. Cieszyłam się w duchu, że obiecał zachować to dla siebie. Nie chciałam, by zaraz wszyscy wiedzieli, a w szczególności Susann. Potem dowiedziałaby się o tym Monica. Tyle dobrego, że mogłam mu zaufać.
- Mam wrażenie, że po tym co wydarzyło się u mnie w domu, to ty mnie unikasz. -odezwał się Andi.
- Nieprawda.
- Helen, przecież to widzę.
- Wydaje ci się. - naprawdę nie chciałam mu się tłumaczyć. Starałam się jakoś wymigać od odpowiedzi. Musiałabym zacząć od tego, co nagadała mi Paula.
- Uważam, że jest to prawda. Nie lubisz mnie?
- Nie o to tutaj chodzi.
- To o co?
- Nie pasuję po prostu do waszego towarzystwa.
- Posłuchaj, Monica to znajoma Susann, a do mnie się tylko przystawia. Ja jej nawet dobrze nie znam. Susann zaprasza ją do domu i spędza z nią dużo czasu. W szkole to ja właściwie nie mam bliskich przyjaciół. Więcej mam ich na skoczni.
- Paula mi to uświadomiła, że co najwyżej to chcecie się ze mnie ponabijać.
- Przecież ona mnie nienawidzi, to na pewno nigdy nic dobrego na mój temat ci nie powie.
- Sama nie wiem.
- Helen, ja cię lubię, nawet bardzo niż bardziej cię lubię.
- Możesz jaśniej?- nie mogłam się połapać w tym co powiedział. To co mówił zabrzmiało bardzo dziwnie.
- Kocham cię.
- Co?
- No, kocham cię.
Wstałam z ławki i poszłam stamtąd. W głowie mi się nie pomieściło, że w takim kimś jak ja on chciał się zakochać. Przecież wokół niego kręciło się tyle pięknych dziewczyn. To było niemożliwe. Może Paula miała rację. Chociaż Andi miał rację, że ona nic dobrego nie mogła na niego powiedzieć, bo go nienawidziła. Dlatego nie mogłam jej wierzyć.
On:
Wróciłem do domu późnym wieczorem. Czułem się odrzucony. Dlaczego ona poszła, gdy jej wyznałem swoją miłość. Może tylko sobie ubzdurałem, że ona mnie lubi, albo czuje coś więcej. Byłem głupi.
- Andi, gdzieś ty był? Już miałam dzwonić na policję. - usłyszałem głos mamy dobiegający z kuchni.
- Nie pytaj gdzie byłem. Ciesz się w ogóle, że wróciłem. Mogłem przecież rzucić się pod pociąg, albo skoczyć z mostu.
- Dziecko, co ty wygadujesz?
- Jestem zmęczony.
Zamknąłem się w pokoju. Nie miałem ochoty rozmawiać z mamą, a tym bardziej patrzeć na Susann. Jak na faceta byłem za bardzo wrażliwy. Nie wiedziałem, że aż tak. Zachowywałem się jak baba. Może po prostu zależy mi na Helen i stąd to takie zachowanie.
Starałem się zasnąć, ale niestety na marne. To nie miało sensu. Postanowiłem do niej pójść. Ubrałem się  i wymknąłem z mieszkania. Przecież ona musiała ze mną porozmawiać.
Ona:
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym, co on mi powiedział. Może niepotrzebnie stamtąd uciekłam. Zachowałam się jak zwykła gówniara. Byłam sama w domu. Ojciec gdzieś wyszedł i nie wracał. Zaczynałam się o niego martwić. Nawet zapomniałam, że zrobił mi tyle przykrości. Ci jego koledzy byli podejrzani i nie wiadomo co mogło się wydarzyć.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to ojciec i poszłam otworzyć. To  był Wellinger. Myślałam, że dał sobie spokój po tym w parku.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Helen, musimy porozmawiać.- siłą wepchnął się za drzwi. Zamknął je z trzaskiem i stał na przeciwko mnie.
- Posłuchaj, mój ojciec zaraz może wrócić.
- Nie obchodzi mnie to.- on był bardzo stanowczy.- Musimy porozmawiać.
-Nie mamy o czym.
-Helen, nie mów tak.- podszedł  do mnie i ujął moją twarz w dłonie. -Kocham cię.
Nagle drzwi do domu się otworzyły. Do środka wszedł mój ojciec. Wiadomo w jakim stanie. Odsunęliśmy się od siebie. On popatrzył na mnie. Podszedł do mnie chwiejnym krokiem i z całej siły popchnął mnie na lustro, które wisiało na ścianie. Rozbiło się, a jeden z odłamków skaleczył mnie w ramię. Poczułam pieczenie i odruchowo złapał się za nie.
-Powinieneś już iść.- powiedziałam do Andiego.
-Ale Helen...
-Poradzę sobie. Zawsze byłam z tym sama, więc teraz też sobie poradzę.
Wyszedł, chociaż do końca nie był przekonany, żeby to zrobić. Ja pozbierałam roztłuczone lustro i poszłam do siebie. Nie chciałam znów wchodzić w drogę mojemu ojcu.

______________________________________
Przepraszam za opóźnienie, ale miałam problem z dodaniem tego rozdziału. 

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 6

On:
Gdy wróciłem od Helen od razu zamknąłem się w swoim pokoju. Mama jeszcze nie wróciła z delegacji. Na towarzystwo Susann nie miałem ochoty. Chociaż jej prawdopodobnie nie było w domu. Martwiłem się o Helen, ale ona nie chciała mojej pomocy. Gdyby tylko powiedziała mi co mam dla niej zrobić, to od razu bym to zrobił. Jej ojciec był strasznym człowiekiem. Wystarczyło jedno spotkanie, by to stwierdzić. Pewnie dlatego Helen zawsze była taka smutna. Uśmiechała się tylko z grzeczności, ale nie sama z siebie. Zacząłem się zastanawiać, co mógłbym dla niej zrobić. Dziwne to było, ale nagle zaczęło mi zależeć na jej szczęściu, bezpieczeństwie. Właściwie to na niej i na wszystkim, co tylko jej dotyczyło. Helen była wyjątkowa, nie taka jak te dziewczyny, które mnie otaczały.
Było gdzie po dwudziestej, gdy do domu wróciła Susann. Właśnie kończyłem jeść kolacje. Ona przyszła do kuchni i usiadła na przeciwko mnie przy stole. Słowem się do niej nie odezwałem.
- Wiesz byłam z Monicą i jej koleżankami.- zaczęła swoje gadanie.
- A co mnie to?
- Jak zwykle miły jesteś!- walnęła ręką w blat stołu. - Wszyscy tylko gadają o tobie i tej Helen.
- Dzięki komu? Bo ja nikomu o niej nie mówiłem.
- Mógłbyś mieć każdą.
- Ale nie chcę mieć każdej.
- Monica na przykład.
- Nie wtrącaj się. - już miałem wychodzić, ale Susann się odezwała:
- Mama mówiła, że masz zapomnieć o jakichkolwiek dziewczynach
- Mówiła, bo chciała żebym zajął się skokami. Nie mam żadnej dziewczyny. Ale to nie twoja sprawa
Wyszedłem stamtąd, bo kłótnie z Susann nie miały sensu. Nie czekałem na powrót mamy, tylko położyłem się do łóżka. Nie mogłem zmrużyć oka. Ciągle martwiłem się o Helen. Gdy zamykałem oczy to widziałem jej ojca. Jak można się tak odnosić do własnej córki? To nie mieściło mi się w głowie. Ja nie mogłem normalnie funkcjonować po zobaczeniu jednej tego typu scenki, a pomyśleć co działo się z Helen. Wiedziałem, że muszę jej pomóc w jakiś sposób.


Ona:
Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok. Na szczęście w domu panowała cisza. Nie chciało mi się jutro iść do szkoły. Potrzebowałam spokoju, a nie szkolnych zajęć  i niektórych ludzi. Postanowiłam, że pójdę na wagary. Tak będzie najlepiej.
Rano spotkałam ojca w kuchni. O dziwo jeszcze nic nie zdążył wypić. To był jakiś cud. Powiedziałam pod nosem " dzień dobry" i nic więcej.  Nie zasługiwał na mój szacunek. Na nic dobrego z mojej strony nie zasługiwał.  Bez słowa opuściłam mieszkanie. Musiałam sobie jakoś rozplanować ten dzień.

On:
Rano byłem bardzo zaspany. To wszystko przez to moje nocne myślenie. Dosypiałem jeszcze w kuchni przy stole. Gdy przyszła Susann od razu się zmyłem. Wolałem jej unikać niż słuchać.
W szkole liczyłem na spotkanie Helen. Niestety nigdzie jej nie widziałem. Zacząłem się martwić o nią, że ojciec zrobił jej jakąś krzywdę. Postanowiłem zapytać się Pauli. Wiedziałem, że to tak samo jak stanąć twarzą w twarz z lwicą. Jednak coś musiałem zrobić. Czekałem na nią, ale ona też nie przychodziła. Nagle zobaczyłem jak idzie szkolnym korytarzem. Ruszyłem w jej stronę. Po chwili stałem już na przeciwko niej.
- Cześć. - powiedziałem, ale ona zamiast mi odpowiedzieć tylko prychnęła. Mogłem się spodziewać tak reakcji.
- Czego chcesz?- zapytała.
- Chodzi o Helen. - odpowiedziałem, a to widocznie ją zaciekawiło. - Nie ma jej dzisiaj, a ja się o nią martwię. Nie wiesz co się z nią dzieje?
- O proszę, martwisz się Helen. Od kiedy?
- Nieważne od kiedy. Posłuchaj, tutaj nie ma żartów. Jej mogło stać się coś złego.
- Człowieku, kryminałów się naoglądałeś?! - Paula wybuchła śmiechem. Ludzie dookoła zaczęli patrzeć na nas. - Daj namiary na swojego dilera. - odeszła śmiejąc się. Zrobiła ze mnie idiotę, który nie oddziela rzeczywistości od marzeń. Musiałem coś zrobić, skoro Paula nie chciała mi nic powiedzieć. To chyba przez to, że mnie nie lubiła.
Nie mogłem dłużej czekać. Postanowiłem pójść i jej poszukać. Paula widocznie nie znała jej sytuacji, a przez przypadek o tym wszystkim się dowiedziałem. Nie mogłem tego zignorować, bo tylko ja mogłem jej pomóc. Pomyślałem, że najpierw pójdę do jej domu.

_______________________________________
Ten rozdział wyszedł mi lepiej od poprzedniego.
No, ale niekoniecznie jestem z niego zadowolona.
Pozdrawiam was wszystkich i do zobaczenia w następny czwartek.

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 5

On:
Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Ktoś tłukł się w kuchni co przyprawiało mnie o jeszcze większy ból. Miałem wrażenie, że zaraz mi pęknie. Podniosłem się z łóżka i usiadłem na jego brzegu.
Złapałem się za moją głowę i starałem się ignorować hałas pochodzący z kuchni. Po wyjściu Helen przesadziłem z alkoholem. Wiem, że tak nie można, ale nie mogłem znieść tych uczuć, które wtedy się we mnie kłębiły. Byłem wściekły na Susann. Gdyby potrafiła pilnować swojego nosa, to byłoby dobrze. Helen pewnie się na mnie obraziła. Nie chciałem by odebrała moje zachowanie właśnie w taki sposób. Niestety, rodzeństwa się nie wybiera. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Zobaczyłem Wanka, który głupio się uśmiechał. Wszedł i rozsiadł się w moim fotelu.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem.
- Wczoraj po wyjściu tej twojej laski strasznie się upiłeś. Ktoś musiał się tobą zająć i wypadło na mnie. - głośne gadanie Wanka sprawiało, że głowa jeszcze bardziej mnie bolała. - Co ona tak szybko się zmyła?
- Nieważne.- nie miałem ochoty na roztrząsanie tego wszystkiego. Sam jeszcze nie do końca się pozbierałem. - Wszystko przez takie jedno chodzące zło.
- Jakie zło?- Wank zmarszczył czoło.
- Susann.- na sam wydźwięk tego imienia chciało mi się wymiotować. Wstałem i poszedłem do kuchni. Wank wyszedł za mną. Dom wyglądał tak, jakby przeszło po nim tornado. Trzeba było to jakoś ogarnąć przed powrotem mamy. W kuchni spotkałem Susann. Tam zdążyła już zaprowadzić porządek.
- Matko! Musimy to wszystko posprzątać.- powiedziała zrezygnowanym tonem Susann. Nie odezwałem się do niej ani słowem, ale miała rację.
- Pomogę wam. - zaoferował Wank. Chyba o to chodziło Susann.
We trójkę wzięliśmy się za sprzątanie domu. Dobrze, że Wank nam pomagał. Sami byśmy sobie nie poradzili w tak szybki sposób. W dodatku byłem na nią wkurzony. Ciągle myślałem o Helen. Nie wiedziałem jak naprawić tą sytuację.

Ona:

Była niedziela, a mój ojciec już od rana zaczął picie. Nie wychodziłam z pokoju, bo bałam się go po wczorajszej awanturze. Słyszałam tylko głosy jego kompanów. Nie miałam ochoty nawet wstać z łóżka. Nie byłam pewna, czy jutro iść do szkoły. Nie po tym co spotkało mnie w sobotę na imprezie u Wellingera. Paula miała rację, tylko ja byłam taka naiwna. Ciągle myślałam, że on wcale nie jest taki, jakim go widzi moja przyjaciółka. Z drugiej strony wiedziałam, że to nie jego wina, że Susann nas widziała. Teraz mogłam być pewna, że Monica mi nie da żyć. Susann na pewno jej powie o tym. Właściwie była taką plotkarą, więc na pewno wszyscy obecni się o tym dowiedzieli. No ładnie, nie miałam problemów, to sobie ich narobiłam. Tak jakby mój ojciec nie stwarzał mi wystarczająco dużo kłopotów.
Po południu wymknęłam się z pokoju. Postanowiłam się przejść. Nie mogłam ciągle siedzieć w domu. To miejsce jeszcze bardziej zaczęło mnie dobijać. Spacerowałam po ulicach  i obserwowałam ludzi. Każdy człowiek w sercu nosił problemy. Większe mniejsze, ale zawsze jakieś. Każdy kogoś kochał z daleka albo z bliska. A ja ciągle myślałam, że to ja mam najgorzej.
Spacerując dotarłam do parku. Usiadłam na ławeczce i zamknęłam oczy. Chciałam po prostu otworzyć je i obudzić się w innym świecie. Niestety takie coś byłoby nie możliwe. Zaczęłam się zastanawiać co robi mama. Byłam na skraju załamania a wszystko przez własną głupotę.
Nagle zobaczyłam, że ktoś siada obok mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że obok mnie siedzi Paula i jej pies. Widocznie wyszła z nim na spacer.
- Cześć. Nie wiedziałam, że cię tu spotkam. - zaczęła rozmowę.
- Cześć. Tak sobie wyszłam po spacerować. - skłamałam i doskonale o tym wiedziałam. Paula nie znała mojej sytuacji w domu, a o wczorajszym nie chciałam jej nawet mówić. Zabiła by mnie i zakopała w tym parku.
- Jak było na imprezie?
- Było fajnie. - na tyle było mnie stać. Naprawdę nie miałam ochoty na rozmowy w tym temacie.
- Nie wyglądasz na mega zadowoloną.
- Paula, proszę cię. Skończ już wreszcie z tą swoją nienawiścią do Andreasa. Przestań mi wmawiać, że jest taki sam jak oni wszyscy.
- Przecież jeszcze nic na jego temat nie powiedziałam!- oburzyła się Paula.
- Wiem, ale pewnie już chciałaś.
- Jesteś przewrażliwiona.
- Może i tak, ale ty mi nagadałaś tych bzdur a ja w nie uwierzyłam i zachowałam się jak idiotka.
Wstałam z tej ławki i poszłam. Paula została na ławce i coś powiedziała do swojego psa. Gdy odwróciłam się drugi raz to ich już tam nie było. Zaczęło się powoli ściemniać, więc postanowiłam wracać do domu. Być może ojciec z kolegami skończył picie.
Zbliżałam się do swojego domu i nagle zobaczyłam jakąś postać. Było już szarawo, więc nie widziałam dokładnie kto to jest. Przyspieszyłam kroku i już miałam skręcać w stronę domu, ale usłyszałam swoje imię wypowiedziane przez znajomy głos. Głos, który doskonale znałam i pamiętałam. Nie dało się go zapomnieć. To był głos Andreasa.
- Co ty tu robisz? - to jedyne zdanie jakie w tamtej chwili przyszło mi do głowy.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym.- przyspieszyłam korku, ale on i tak znalazł się przy mnie.
- Helen, nie uciekaj. Muszę ci coś  wyjaśnić.
- Naprawdę, nie musisz. - chciałam się jakoś wykręcić, uciec, ale nie miałam żadnych możliwości.
- Przepraszam cię za moją głupią siostrę. Susann po prostu już taka jest. Lubi plotki i aferki.
Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. W sumie to jego winą nie było, że miał taką, a nie inną siostrę. Rodzeństwa przecież sam sobie nie wybrał. Przypomniałam sobie słowa, które powiedziałam w parku do Pauli. Miały właśnie podobny sens.
- Przestań mnie traktować tak jak wszyscy. - dodał po chwili. - Myślałem, że ty spojrzysz na mnie inaczej. Tak jak ja na ciebie.
- Nie pasuję do twojego świata. Dlatego nie chcę należeć do twojego grona znajomych.
- Helen, nie mów tak.
Nagle zobaczyłam, że w naszą stronę idzie mój ojciec. Niestety trochę był pijany. Myślałam, że spalę się tam ze wstydu. Tylko nie w momencie gdy rozmawiałam z Andreasem. Nikt nie znał mojego największego sekretu. Nawet Paula i Hubert. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Wstydziłam się alkoholizmu własnego ojca.
- Helen, do jasnej cholery! - usłyszałam bełkot mojego ojca. Przerażona spojrzałam w jego stronę. Bałam się go po ostatniej awanturze.- Zamiast się puszczać mogłabyś zrobić obiad! - wykrzyczał po chwil. Odwróciłam się i chciałam zostawić Andreasa. Jednak on złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Naprawdę chciałam mu tego wszystkiego oszczędzić. Nie chciałam też awantury na środku ulicy.
- Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał.
- Zostaw mnie.- powiedziałam błagalnym tonem. On puścił moją dłoń, a ja poszłam do domu. Dłuższą chwilę stał tam, ale wreszcie poszedł. Ojciec poszedł za mną. Na szczęście w domu nie robił mi awantury. Z pewnością ta scena, którą odstawił była zrobiona specjalnie. Bał się, że komuś mogę powiedzieć o tym, co on wyprawia.

_________________________________________
Jednak udało mi się dzisiaj dodać rozdział. Przepraszam za to, że ten rozdział jakiś perfekcyjny nie był. Następny będzie lepszy.