Ona:
Obudziłam się przed szóstą. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Zobaczyłam, że mam strasznie pokaleczoną rękę. Musiałam założyć dzisiaj coś z długimi rękawami, bo nie chciałam by ktokolwiek zobaczył to, co zrobił mi ojciec. Raczej nie zdarzało się tak, by zachowywał się w ten sposób. Wstałam z łóżku. Nie czułam się zbyt dobrze, ale postanowiłam pójść do szkoły. Nie chciałam jednak spotykać Wellingera. Nie umiałam mu powiedzieć, że też coś do niego czuje. Po prostu już za bardzo zaangażowałam go w moje życie. On nie powinien zajmować się moimi problemami. Sprawa alkoholizmu mojego ojca była bardzo trudna. Nie mogłam zawracać mu sobą głowy, bo on miał swoje własne sprawy.
Ubrałam się i wyszłam z domu. Nie odrobiłam żadnych zadań domowych. Musiałam zrobić je w szkole. Na szczęście zbyt dużo nie było zadane.
Gdy przyszłam do szkoły to od razu wzięłam się za lekcje. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszła Paula.
- Masz jakiś problem?- zapytała. Na chwilę oderwałam wzrok od zeszytu.
- Nie mam. - Paula była ostatnią osobą, której bym powiedziała o swoich problemach. Szczególnie o tych z Andreasem. Właściwie to nie problem. Pozytywne uczucia nigdy nie mogą być problemem.
- Ty, nie ściemniaj.- walnęła mnie w ramię. Akurat w to, które wczoraj skaleczyłam przy lustrze. Syknęłam z bólu i złapałam się w to miejsce.- Nie mów, że ciebie to bolało? Ostatnio się taka delikatna zrobiłaś.
- Wydaje ci się. - chciałam żeby zeszła ze mnie i zaczęła gadać o czymś innym. Nawet o swojej nienawiści do Wellingera. Naprawdę wolałam tego słuchać.
- Helen, jestem twoją przyjaciółką.
- Jak ci to powiem, to będziesz wściekła.
- No, mów.- Paula nie dawała za wygraną. - Helen, proszę powiedz mi.
Na moje szczęście zadzwonił dzwonek na lekcję. Zauważyłam, że dzisiaj w szkole nie ma Andiego. Dziwne to było, bo przecież musiał nadrabiać zaległości. Bałam się, że może to być spowodowane moją osobą. Pierwszą lekcją była matematyka. Nie przepadałam za tym, ale w miarę sobie radziłam. Lepiej od Pauli. Dlatego zawsze wszystko musiałam jej tłumaczyć. W połowie lekcji pojawił się on. Nauczycielka oczywiście musiała powiedzieć mu kilka słów. On je jednak zignorował. Gdy szedł do ławki to obdarzył mnie spojrzeniem. Udawałam, że go nie widzę. To jednak było trudne. Nie mogłam się powstrzymać by przypadkiem po kryjomu na niego nie spojrzeć.
Każdy dzień był taki sam. Najpierw szkoła, a potem dom i pijany ojciec. Dopiero on zaczął zmieniać mój świat. Może od razu nie było kolorowo, ale zawsze to coś.
On :
Lekcja mijała za lekcją. Nawet nie zwracałem uwagi na to co mam. Nie myślałem wtedy o lekcjach. Przez cały czas obserwowałem tylko Helen. Była taka piękna. Tak bardzo chciałem coś zmienić. Niestety nie wiedziałem jak.
Na jednej z przerw chciałem z nią pogadać, ale ciągle była z Paulą. Nie chciałem drażnić jej przyjaciółki, bo wyjątkowo mnie nienawidziła. Sam nawet nie wiedziałem za co. Zauważyła, że przyglądam im się bardzo uważnie i niestety przestałem liczyć na to, że porozmawiam z Helen. Paula zjadła by mnie wzrokiem.
Po lekcjach nadarzyła się taka okazja. Helen wyszła ze szkoły sama. Od razu ją dogoniłem. Nie mogłem zmarnować takiej okazji.
- Zaczekaj. -powiedziałem, a ona się zatrzymała.
- Stało się coś? - była jak zwykle smutna. Wcale jej się nie dziwiłem, skoro miała taką sytuację w domu. Chciałem to wszystko zmienić.
- Bo ja chciałem porozmawiać.
- Chyba wszystko jest jasne.
- Nie, Helen.
- Posłuchaj, jeszcze raz, nie pasuję do twoje świata.
-Ale dlaczego?
-Bo tak i daj mi spokój.
Poszła, a ja tam zostałem. Wszystko już było stracone. Byłem pewien, że on nic do mnie nie czuje. To ja źle odczytałem jej spojrzenia. Myślałem, że ona coś do mnie czuje. Pomyliłem się i teraz będę musiał cierpieć.
Do domu wróciłem akurat na obiad. Susann też już była. Usiadłem w kuchni, ale nie miałem apetytu.
-Co ci jest? - zapytała mama.
-Zakochał się.- Susann odpowiedziała za mnie. Obdarzyłem ją wrogim spojrzeniem. Ona tylko zaczęła się śmiać.
-Mówiłam ci, że na to przyjdzie jeszcze czas.
-Po pierwsze, wcale nie powiedziałem, że jestem zakochany. No, ale skoro Susann za mnie odpowiada, to nie widzę sensu tej rozmowy.
Poszedłem stamtąd i tak nie byłem głodny, a moja siostra denerwowała mnie. Wolałem samotność niż takie towarzystwo. Nie miałem nawet siły na kłótnie z Susann.
_________________________________________
Dzisiaj tak krótko. No, ale chciałam zachować sens tego, co ten rozdział miał wnieść do tej historii.
Zapomniałam powiedzieć tydzień temu, że ROZDZIAŁY TERAZ BĘDĄ CO PIĄTEK. W czwartki zawsze mam dużo do zrobienie, więc lepiej będzie jak będą co piątek. Pozdrawiam ;)
piątek, 28 marca 2014
sobota, 22 marca 2014
Rozdział 7
On:
Dotarłem do jej domu. Bałem się zadzwonić do drzwi. Nie wiedziałem co mogę tam zastać. Serce waliło mi jak oszalałe. Jednak czułem się za nią odpowiedzialny. To przeze mnie jej ojciec na nią krzyczał. Ja jej narobiłem tych problemów. Zadzwoniłem do drzwi, ale nikt nie otwierał. Stałem tak przez chwilę. Postanowiłem wracać. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłem jej ojca.
- A ty do kogo?- wybełkotał chwiejąc się na wszystkie strony.
- Do Helen. Martwię się o nią. Gdzie ona jest?
- A skąd ja mam to kurwa wiedzieć.- jej ojciec nie był zbyt miłym człowiekiem. Nawet nie interesował się nią. Od razu go nie polubiłem. Poszedłem sobie stamtąd bo, co innego miałem zrobić? On na pewno nie był w stanie powiedzieć, gdzie ona jest. Może jej coś zrobił i uciekła z domu. Musiałem ją znaleźć jak najszybciej.
Byłem już wszędzie, a nogi cholernie mnie bolały. Postanowiłem pójść do parku i odpocząć chwilę na ławce. Czułem się taki zrezygnowany, że jej nie znalazłem.
Ona:
Siedziałam w parku, kiedy to moim oczom ukazała się postać Wellingera. Chciałam stamtąd uciec, ale on mnie już zauważył. Nie miałam więc wyboru. Niechętnie chciałam spotkania z nim, po tym co zobaczył. Wstydziłam się swojego ojca i akurat on musiał go "poznać".
Andi usiadł obok mnie na ławce. Widać było, że jest zmęczony.
- Wreszcie cię znalazłem. - powiedział i położył głowę na oparciu ławki.
- A szukałeś mnie?- byłam zaskoczona, tym co mi powiedział.
- Od rana.
- I po co?
- Martwiłem się o ciebie, Helen.
- Ty o mnie? Dlaczego?- ciężko było mi zrozumieć Andreasa. Właściwie od zawsze o tym marzyłam, by on się o mnie martwił. Tak jak większość dziewczyn w mojej szkole. Tylko, że dziwnie się z tym czułam.
- Bałem się, że twój ojciec coś ci zrobił.
- Posłuchaj, alkoholizm mojego ojca jest moim największym sekretem. Tylko ty o tym wiesz.
- Obiecuję zachować to tylko i wyłącznie dla siebie.
- Mam taką nadzieję.
Zapadła cisza. Cieszyłam się w duchu, że obiecał zachować to dla siebie. Nie chciałam, by zaraz wszyscy wiedzieli, a w szczególności Susann. Potem dowiedziałaby się o tym Monica. Tyle dobrego, że mogłam mu zaufać.
- Mam wrażenie, że po tym co wydarzyło się u mnie w domu, to ty mnie unikasz. -odezwał się Andi.
- Nieprawda.
- Helen, przecież to widzę.
- Wydaje ci się. - naprawdę nie chciałam mu się tłumaczyć. Starałam się jakoś wymigać od odpowiedzi. Musiałabym zacząć od tego, co nagadała mi Paula.
- Uważam, że jest to prawda. Nie lubisz mnie?
- Nie o to tutaj chodzi.
- To o co?
- Nie pasuję po prostu do waszego towarzystwa.
- Posłuchaj, Monica to znajoma Susann, a do mnie się tylko przystawia. Ja jej nawet dobrze nie znam. Susann zaprasza ją do domu i spędza z nią dużo czasu. W szkole to ja właściwie nie mam bliskich przyjaciół. Więcej mam ich na skoczni.
- Paula mi to uświadomiła, że co najwyżej to chcecie się ze mnie ponabijać.
- Przecież ona mnie nienawidzi, to na pewno nigdy nic dobrego na mój temat ci nie powie.
- Sama nie wiem.
- Helen, ja cię lubię, nawet bardzo niż bardziej cię lubię.
- Możesz jaśniej?- nie mogłam się połapać w tym co powiedział. To co mówił zabrzmiało bardzo dziwnie.
- Kocham cię.
- Co?
- No, kocham cię.
Wstałam z ławki i poszłam stamtąd. W głowie mi się nie pomieściło, że w takim kimś jak ja on chciał się zakochać. Przecież wokół niego kręciło się tyle pięknych dziewczyn. To było niemożliwe. Może Paula miała rację. Chociaż Andi miał rację, że ona nic dobrego nie mogła na niego powiedzieć, bo go nienawidziła. Dlatego nie mogłam jej wierzyć.
On:
Wróciłem do domu późnym wieczorem. Czułem się odrzucony. Dlaczego ona poszła, gdy jej wyznałem swoją miłość. Może tylko sobie ubzdurałem, że ona mnie lubi, albo czuje coś więcej. Byłem głupi.
- Andi, gdzieś ty był? Już miałam dzwonić na policję. - usłyszałem głos mamy dobiegający z kuchni.
- Nie pytaj gdzie byłem. Ciesz się w ogóle, że wróciłem. Mogłem przecież rzucić się pod pociąg, albo skoczyć z mostu.
- Dziecko, co ty wygadujesz?
- Jestem zmęczony.
Zamknąłem się w pokoju. Nie miałem ochoty rozmawiać z mamą, a tym bardziej patrzeć na Susann. Jak na faceta byłem za bardzo wrażliwy. Nie wiedziałem, że aż tak. Zachowywałem się jak baba. Może po prostu zależy mi na Helen i stąd to takie zachowanie.
Starałem się zasnąć, ale niestety na marne. To nie miało sensu. Postanowiłem do niej pójść. Ubrałem się i wymknąłem z mieszkania. Przecież ona musiała ze mną porozmawiać.
Ona:
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym, co on mi powiedział. Może niepotrzebnie stamtąd uciekłam. Zachowałam się jak zwykła gówniara. Byłam sama w domu. Ojciec gdzieś wyszedł i nie wracał. Zaczynałam się o niego martwić. Nawet zapomniałam, że zrobił mi tyle przykrości. Ci jego koledzy byli podejrzani i nie wiadomo co mogło się wydarzyć.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to ojciec i poszłam otworzyć. To był Wellinger. Myślałam, że dał sobie spokój po tym w parku.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Helen, musimy porozmawiać.- siłą wepchnął się za drzwi. Zamknął je z trzaskiem i stał na przeciwko mnie.
- Posłuchaj, mój ojciec zaraz może wrócić.
- Nie obchodzi mnie to.- on był bardzo stanowczy.- Musimy porozmawiać.
-Nie mamy o czym.
-Helen, nie mów tak.- podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie. -Kocham cię.
Nagle drzwi do domu się otworzyły. Do środka wszedł mój ojciec. Wiadomo w jakim stanie. Odsunęliśmy się od siebie. On popatrzył na mnie. Podszedł do mnie chwiejnym krokiem i z całej siły popchnął mnie na lustro, które wisiało na ścianie. Rozbiło się, a jeden z odłamków skaleczył mnie w ramię. Poczułam pieczenie i odruchowo złapał się za nie.
-Powinieneś już iść.- powiedziałam do Andiego.
-Ale Helen...
-Poradzę sobie. Zawsze byłam z tym sama, więc teraz też sobie poradzę.
Wyszedł, chociaż do końca nie był przekonany, żeby to zrobić. Ja pozbierałam roztłuczone lustro i poszłam do siebie. Nie chciałam znów wchodzić w drogę mojemu ojcu.
______________________________________
Przepraszam za opóźnienie, ale miałam problem z dodaniem tego rozdziału.
Dotarłem do jej domu. Bałem się zadzwonić do drzwi. Nie wiedziałem co mogę tam zastać. Serce waliło mi jak oszalałe. Jednak czułem się za nią odpowiedzialny. To przeze mnie jej ojciec na nią krzyczał. Ja jej narobiłem tych problemów. Zadzwoniłem do drzwi, ale nikt nie otwierał. Stałem tak przez chwilę. Postanowiłem wracać. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłem jej ojca.
- A ty do kogo?- wybełkotał chwiejąc się na wszystkie strony.
- Do Helen. Martwię się o nią. Gdzie ona jest?
- A skąd ja mam to kurwa wiedzieć.- jej ojciec nie był zbyt miłym człowiekiem. Nawet nie interesował się nią. Od razu go nie polubiłem. Poszedłem sobie stamtąd bo, co innego miałem zrobić? On na pewno nie był w stanie powiedzieć, gdzie ona jest. Może jej coś zrobił i uciekła z domu. Musiałem ją znaleźć jak najszybciej.
Byłem już wszędzie, a nogi cholernie mnie bolały. Postanowiłem pójść do parku i odpocząć chwilę na ławce. Czułem się taki zrezygnowany, że jej nie znalazłem.
Ona:
Siedziałam w parku, kiedy to moim oczom ukazała się postać Wellingera. Chciałam stamtąd uciec, ale on mnie już zauważył. Nie miałam więc wyboru. Niechętnie chciałam spotkania z nim, po tym co zobaczył. Wstydziłam się swojego ojca i akurat on musiał go "poznać".
Andi usiadł obok mnie na ławce. Widać było, że jest zmęczony.
- Wreszcie cię znalazłem. - powiedział i położył głowę na oparciu ławki.
- A szukałeś mnie?- byłam zaskoczona, tym co mi powiedział.
- Od rana.
- I po co?
- Martwiłem się o ciebie, Helen.
- Ty o mnie? Dlaczego?- ciężko było mi zrozumieć Andreasa. Właściwie od zawsze o tym marzyłam, by on się o mnie martwił. Tak jak większość dziewczyn w mojej szkole. Tylko, że dziwnie się z tym czułam.
- Bałem się, że twój ojciec coś ci zrobił.
- Posłuchaj, alkoholizm mojego ojca jest moim największym sekretem. Tylko ty o tym wiesz.
- Obiecuję zachować to tylko i wyłącznie dla siebie.
- Mam taką nadzieję.
Zapadła cisza. Cieszyłam się w duchu, że obiecał zachować to dla siebie. Nie chciałam, by zaraz wszyscy wiedzieli, a w szczególności Susann. Potem dowiedziałaby się o tym Monica. Tyle dobrego, że mogłam mu zaufać.
- Mam wrażenie, że po tym co wydarzyło się u mnie w domu, to ty mnie unikasz. -odezwał się Andi.
- Nieprawda.
- Helen, przecież to widzę.
- Wydaje ci się. - naprawdę nie chciałam mu się tłumaczyć. Starałam się jakoś wymigać od odpowiedzi. Musiałabym zacząć od tego, co nagadała mi Paula.
- Uważam, że jest to prawda. Nie lubisz mnie?
- Nie o to tutaj chodzi.
- To o co?
- Nie pasuję po prostu do waszego towarzystwa.
- Posłuchaj, Monica to znajoma Susann, a do mnie się tylko przystawia. Ja jej nawet dobrze nie znam. Susann zaprasza ją do domu i spędza z nią dużo czasu. W szkole to ja właściwie nie mam bliskich przyjaciół. Więcej mam ich na skoczni.
- Paula mi to uświadomiła, że co najwyżej to chcecie się ze mnie ponabijać.
- Przecież ona mnie nienawidzi, to na pewno nigdy nic dobrego na mój temat ci nie powie.
- Sama nie wiem.
- Helen, ja cię lubię, nawet bardzo niż bardziej cię lubię.
- Możesz jaśniej?- nie mogłam się połapać w tym co powiedział. To co mówił zabrzmiało bardzo dziwnie.
- Kocham cię.
- Co?
- No, kocham cię.
Wstałam z ławki i poszłam stamtąd. W głowie mi się nie pomieściło, że w takim kimś jak ja on chciał się zakochać. Przecież wokół niego kręciło się tyle pięknych dziewczyn. To było niemożliwe. Może Paula miała rację. Chociaż Andi miał rację, że ona nic dobrego nie mogła na niego powiedzieć, bo go nienawidziła. Dlatego nie mogłam jej wierzyć.
On:
Wróciłem do domu późnym wieczorem. Czułem się odrzucony. Dlaczego ona poszła, gdy jej wyznałem swoją miłość. Może tylko sobie ubzdurałem, że ona mnie lubi, albo czuje coś więcej. Byłem głupi.
- Andi, gdzieś ty był? Już miałam dzwonić na policję. - usłyszałem głos mamy dobiegający z kuchni.
- Nie pytaj gdzie byłem. Ciesz się w ogóle, że wróciłem. Mogłem przecież rzucić się pod pociąg, albo skoczyć z mostu.
- Dziecko, co ty wygadujesz?
- Jestem zmęczony.
Zamknąłem się w pokoju. Nie miałem ochoty rozmawiać z mamą, a tym bardziej patrzeć na Susann. Jak na faceta byłem za bardzo wrażliwy. Nie wiedziałem, że aż tak. Zachowywałem się jak baba. Może po prostu zależy mi na Helen i stąd to takie zachowanie.
Starałem się zasnąć, ale niestety na marne. To nie miało sensu. Postanowiłem do niej pójść. Ubrałem się i wymknąłem z mieszkania. Przecież ona musiała ze mną porozmawiać.
Ona:
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym, co on mi powiedział. Może niepotrzebnie stamtąd uciekłam. Zachowałam się jak zwykła gówniara. Byłam sama w domu. Ojciec gdzieś wyszedł i nie wracał. Zaczynałam się o niego martwić. Nawet zapomniałam, że zrobił mi tyle przykrości. Ci jego koledzy byli podejrzani i nie wiadomo co mogło się wydarzyć.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to ojciec i poszłam otworzyć. To był Wellinger. Myślałam, że dał sobie spokój po tym w parku.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Helen, musimy porozmawiać.- siłą wepchnął się za drzwi. Zamknął je z trzaskiem i stał na przeciwko mnie.
- Posłuchaj, mój ojciec zaraz może wrócić.
- Nie obchodzi mnie to.- on był bardzo stanowczy.- Musimy porozmawiać.
-Nie mamy o czym.
-Helen, nie mów tak.- podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie. -Kocham cię.
Nagle drzwi do domu się otworzyły. Do środka wszedł mój ojciec. Wiadomo w jakim stanie. Odsunęliśmy się od siebie. On popatrzył na mnie. Podszedł do mnie chwiejnym krokiem i z całej siły popchnął mnie na lustro, które wisiało na ścianie. Rozbiło się, a jeden z odłamków skaleczył mnie w ramię. Poczułam pieczenie i odruchowo złapał się za nie.
-Powinieneś już iść.- powiedziałam do Andiego.
-Ale Helen...
-Poradzę sobie. Zawsze byłam z tym sama, więc teraz też sobie poradzę.
Wyszedł, chociaż do końca nie był przekonany, żeby to zrobić. Ja pozbierałam roztłuczone lustro i poszłam do siebie. Nie chciałam znów wchodzić w drogę mojemu ojcu.
______________________________________
Przepraszam za opóźnienie, ale miałam problem z dodaniem tego rozdziału.
czwartek, 13 marca 2014
Rozdział 6
On:
Gdy wróciłem od Helen od razu zamknąłem się w swoim pokoju. Mama jeszcze nie wróciła z delegacji. Na towarzystwo Susann nie miałem ochoty. Chociaż jej prawdopodobnie nie było w domu. Martwiłem się o Helen, ale ona nie chciała mojej pomocy. Gdyby tylko powiedziała mi co mam dla niej zrobić, to od razu bym to zrobił. Jej ojciec był strasznym człowiekiem. Wystarczyło jedno spotkanie, by to stwierdzić. Pewnie dlatego Helen zawsze była taka smutna. Uśmiechała się tylko z grzeczności, ale nie sama z siebie. Zacząłem się zastanawiać, co mógłbym dla niej zrobić. Dziwne to było, ale nagle zaczęło mi zależeć na jej szczęściu, bezpieczeństwie. Właściwie to na niej i na wszystkim, co tylko jej dotyczyło. Helen była wyjątkowa, nie taka jak te dziewczyny, które mnie otaczały.
Było gdzie po dwudziestej, gdy do domu wróciła Susann. Właśnie kończyłem jeść kolacje. Ona przyszła do kuchni i usiadła na przeciwko mnie przy stole. Słowem się do niej nie odezwałem.
- Wiesz byłam z Monicą i jej koleżankami.- zaczęła swoje gadanie.
- A co mnie to?
- Jak zwykle miły jesteś!- walnęła ręką w blat stołu. - Wszyscy tylko gadają o tobie i tej Helen.
- Dzięki komu? Bo ja nikomu o niej nie mówiłem.
- Mógłbyś mieć każdą.
- Ale nie chcę mieć każdej.
- Monica na przykład.
- Nie wtrącaj się. - już miałem wychodzić, ale Susann się odezwała:
- Mama mówiła, że masz zapomnieć o jakichkolwiek dziewczynach
- Mówiła, bo chciała żebym zajął się skokami. Nie mam żadnej dziewczyny. Ale to nie twoja sprawa
Wyszedłem stamtąd, bo kłótnie z Susann nie miały sensu. Nie czekałem na powrót mamy, tylko położyłem się do łóżka. Nie mogłem zmrużyć oka. Ciągle martwiłem się o Helen. Gdy zamykałem oczy to widziałem jej ojca. Jak można się tak odnosić do własnej córki? To nie mieściło mi się w głowie. Ja nie mogłem normalnie funkcjonować po zobaczeniu jednej tego typu scenki, a pomyśleć co działo się z Helen. Wiedziałem, że muszę jej pomóc w jakiś sposób.
Ona:
Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok. Na szczęście w domu panowała cisza. Nie chciało mi się jutro iść do szkoły. Potrzebowałam spokoju, a nie szkolnych zajęć i niektórych ludzi. Postanowiłam, że pójdę na wagary. Tak będzie najlepiej.
Rano spotkałam ojca w kuchni. O dziwo jeszcze nic nie zdążył wypić. To był jakiś cud. Powiedziałam pod nosem " dzień dobry" i nic więcej. Nie zasługiwał na mój szacunek. Na nic dobrego z mojej strony nie zasługiwał. Bez słowa opuściłam mieszkanie. Musiałam sobie jakoś rozplanować ten dzień.
On:
Rano byłem bardzo zaspany. To wszystko przez to moje nocne myślenie. Dosypiałem jeszcze w kuchni przy stole. Gdy przyszła Susann od razu się zmyłem. Wolałem jej unikać niż słuchać.
W szkole liczyłem na spotkanie Helen. Niestety nigdzie jej nie widziałem. Zacząłem się martwić o nią, że ojciec zrobił jej jakąś krzywdę. Postanowiłem zapytać się Pauli. Wiedziałem, że to tak samo jak stanąć twarzą w twarz z lwicą. Jednak coś musiałem zrobić. Czekałem na nią, ale ona też nie przychodziła. Nagle zobaczyłem jak idzie szkolnym korytarzem. Ruszyłem w jej stronę. Po chwili stałem już na przeciwko niej.
- Cześć. - powiedziałem, ale ona zamiast mi odpowiedzieć tylko prychnęła. Mogłem się spodziewać tak reakcji.
- Czego chcesz?- zapytała.
- Chodzi o Helen. - odpowiedziałem, a to widocznie ją zaciekawiło. - Nie ma jej dzisiaj, a ja się o nią martwię. Nie wiesz co się z nią dzieje?
- O proszę, martwisz się Helen. Od kiedy?
- Nieważne od kiedy. Posłuchaj, tutaj nie ma żartów. Jej mogło stać się coś złego.
- Człowieku, kryminałów się naoglądałeś?! - Paula wybuchła śmiechem. Ludzie dookoła zaczęli patrzeć na nas. - Daj namiary na swojego dilera. - odeszła śmiejąc się. Zrobiła ze mnie idiotę, który nie oddziela rzeczywistości od marzeń. Musiałem coś zrobić, skoro Paula nie chciała mi nic powiedzieć. To chyba przez to, że mnie nie lubiła.
Nie mogłem dłużej czekać. Postanowiłem pójść i jej poszukać. Paula widocznie nie znała jej sytuacji, a przez przypadek o tym wszystkim się dowiedziałem. Nie mogłem tego zignorować, bo tylko ja mogłem jej pomóc. Pomyślałem, że najpierw pójdę do jej domu.
_______________________________________
Ten rozdział wyszedł mi lepiej od poprzedniego.
No, ale niekoniecznie jestem z niego zadowolona.
Pozdrawiam was wszystkich i do zobaczenia w następny czwartek.
Gdy wróciłem od Helen od razu zamknąłem się w swoim pokoju. Mama jeszcze nie wróciła z delegacji. Na towarzystwo Susann nie miałem ochoty. Chociaż jej prawdopodobnie nie było w domu. Martwiłem się o Helen, ale ona nie chciała mojej pomocy. Gdyby tylko powiedziała mi co mam dla niej zrobić, to od razu bym to zrobił. Jej ojciec był strasznym człowiekiem. Wystarczyło jedno spotkanie, by to stwierdzić. Pewnie dlatego Helen zawsze była taka smutna. Uśmiechała się tylko z grzeczności, ale nie sama z siebie. Zacząłem się zastanawiać, co mógłbym dla niej zrobić. Dziwne to było, ale nagle zaczęło mi zależeć na jej szczęściu, bezpieczeństwie. Właściwie to na niej i na wszystkim, co tylko jej dotyczyło. Helen była wyjątkowa, nie taka jak te dziewczyny, które mnie otaczały.
Było gdzie po dwudziestej, gdy do domu wróciła Susann. Właśnie kończyłem jeść kolacje. Ona przyszła do kuchni i usiadła na przeciwko mnie przy stole. Słowem się do niej nie odezwałem.
- Wiesz byłam z Monicą i jej koleżankami.- zaczęła swoje gadanie.
- A co mnie to?
- Jak zwykle miły jesteś!- walnęła ręką w blat stołu. - Wszyscy tylko gadają o tobie i tej Helen.
- Dzięki komu? Bo ja nikomu o niej nie mówiłem.
- Mógłbyś mieć każdą.
- Ale nie chcę mieć każdej.
- Monica na przykład.
- Nie wtrącaj się. - już miałem wychodzić, ale Susann się odezwała:
- Mama mówiła, że masz zapomnieć o jakichkolwiek dziewczynach
- Mówiła, bo chciała żebym zajął się skokami. Nie mam żadnej dziewczyny. Ale to nie twoja sprawa
Wyszedłem stamtąd, bo kłótnie z Susann nie miały sensu. Nie czekałem na powrót mamy, tylko położyłem się do łóżka. Nie mogłem zmrużyć oka. Ciągle martwiłem się o Helen. Gdy zamykałem oczy to widziałem jej ojca. Jak można się tak odnosić do własnej córki? To nie mieściło mi się w głowie. Ja nie mogłem normalnie funkcjonować po zobaczeniu jednej tego typu scenki, a pomyśleć co działo się z Helen. Wiedziałem, że muszę jej pomóc w jakiś sposób.
Ona:
Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok. Na szczęście w domu panowała cisza. Nie chciało mi się jutro iść do szkoły. Potrzebowałam spokoju, a nie szkolnych zajęć i niektórych ludzi. Postanowiłam, że pójdę na wagary. Tak będzie najlepiej.
Rano spotkałam ojca w kuchni. O dziwo jeszcze nic nie zdążył wypić. To był jakiś cud. Powiedziałam pod nosem " dzień dobry" i nic więcej. Nie zasługiwał na mój szacunek. Na nic dobrego z mojej strony nie zasługiwał. Bez słowa opuściłam mieszkanie. Musiałam sobie jakoś rozplanować ten dzień.
On:
Rano byłem bardzo zaspany. To wszystko przez to moje nocne myślenie. Dosypiałem jeszcze w kuchni przy stole. Gdy przyszła Susann od razu się zmyłem. Wolałem jej unikać niż słuchać.
W szkole liczyłem na spotkanie Helen. Niestety nigdzie jej nie widziałem. Zacząłem się martwić o nią, że ojciec zrobił jej jakąś krzywdę. Postanowiłem zapytać się Pauli. Wiedziałem, że to tak samo jak stanąć twarzą w twarz z lwicą. Jednak coś musiałem zrobić. Czekałem na nią, ale ona też nie przychodziła. Nagle zobaczyłem jak idzie szkolnym korytarzem. Ruszyłem w jej stronę. Po chwili stałem już na przeciwko niej.
- Cześć. - powiedziałem, ale ona zamiast mi odpowiedzieć tylko prychnęła. Mogłem się spodziewać tak reakcji.
- Czego chcesz?- zapytała.
- Chodzi o Helen. - odpowiedziałem, a to widocznie ją zaciekawiło. - Nie ma jej dzisiaj, a ja się o nią martwię. Nie wiesz co się z nią dzieje?
- O proszę, martwisz się Helen. Od kiedy?
- Nieważne od kiedy. Posłuchaj, tutaj nie ma żartów. Jej mogło stać się coś złego.
- Człowieku, kryminałów się naoglądałeś?! - Paula wybuchła śmiechem. Ludzie dookoła zaczęli patrzeć na nas. - Daj namiary na swojego dilera. - odeszła śmiejąc się. Zrobiła ze mnie idiotę, który nie oddziela rzeczywistości od marzeń. Musiałem coś zrobić, skoro Paula nie chciała mi nic powiedzieć. To chyba przez to, że mnie nie lubiła.
Nie mogłem dłużej czekać. Postanowiłem pójść i jej poszukać. Paula widocznie nie znała jej sytuacji, a przez przypadek o tym wszystkim się dowiedziałem. Nie mogłem tego zignorować, bo tylko ja mogłem jej pomóc. Pomyślałem, że najpierw pójdę do jej domu.
_______________________________________
Ten rozdział wyszedł mi lepiej od poprzedniego.
No, ale niekoniecznie jestem z niego zadowolona.
Pozdrawiam was wszystkich i do zobaczenia w następny czwartek.
czwartek, 6 marca 2014
Rozdział 5
On:
Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Ktoś tłukł się w kuchni co przyprawiało mnie o jeszcze większy ból. Miałem wrażenie, że zaraz mi pęknie. Podniosłem się z łóżka i usiadłem na jego brzegu.
Złapałem się za moją głowę i starałem się ignorować hałas pochodzący z kuchni. Po wyjściu Helen przesadziłem z alkoholem. Wiem, że tak nie można, ale nie mogłem znieść tych uczuć, które wtedy się we mnie kłębiły. Byłem wściekły na Susann. Gdyby potrafiła pilnować swojego nosa, to byłoby dobrze. Helen pewnie się na mnie obraziła. Nie chciałem by odebrała moje zachowanie właśnie w taki sposób. Niestety, rodzeństwa się nie wybiera. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Zobaczyłem Wanka, który głupio się uśmiechał. Wszedł i rozsiadł się w moim fotelu.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem.
- Wczoraj po wyjściu tej twojej laski strasznie się upiłeś. Ktoś musiał się tobą zająć i wypadło na mnie. - głośne gadanie Wanka sprawiało, że głowa jeszcze bardziej mnie bolała. - Co ona tak szybko się zmyła?
- Nieważne.- nie miałem ochoty na roztrząsanie tego wszystkiego. Sam jeszcze nie do końca się pozbierałem. - Wszystko przez takie jedno chodzące zło.
- Jakie zło?- Wank zmarszczył czoło.
- Susann.- na sam wydźwięk tego imienia chciało mi się wymiotować. Wstałem i poszedłem do kuchni. Wank wyszedł za mną. Dom wyglądał tak, jakby przeszło po nim tornado. Trzeba było to jakoś ogarnąć przed powrotem mamy. W kuchni spotkałem Susann. Tam zdążyła już zaprowadzić porządek.
- Matko! Musimy to wszystko posprzątać.- powiedziała zrezygnowanym tonem Susann. Nie odezwałem się do niej ani słowem, ale miała rację.
- Pomogę wam. - zaoferował Wank. Chyba o to chodziło Susann.
We trójkę wzięliśmy się za sprzątanie domu. Dobrze, że Wank nam pomagał. Sami byśmy sobie nie poradzili w tak szybki sposób. W dodatku byłem na nią wkurzony. Ciągle myślałem o Helen. Nie wiedziałem jak naprawić tą sytuację.
Ona:
Była niedziela, a mój ojciec już od rana zaczął picie. Nie wychodziłam z pokoju, bo bałam się go po wczorajszej awanturze. Słyszałam tylko głosy jego kompanów. Nie miałam ochoty nawet wstać z łóżka. Nie byłam pewna, czy jutro iść do szkoły. Nie po tym co spotkało mnie w sobotę na imprezie u Wellingera. Paula miała rację, tylko ja byłam taka naiwna. Ciągle myślałam, że on wcale nie jest taki, jakim go widzi moja przyjaciółka. Z drugiej strony wiedziałam, że to nie jego wina, że Susann nas widziała. Teraz mogłam być pewna, że Monica mi nie da żyć. Susann na pewno jej powie o tym. Właściwie była taką plotkarą, więc na pewno wszyscy obecni się o tym dowiedzieli. No ładnie, nie miałam problemów, to sobie ich narobiłam. Tak jakby mój ojciec nie stwarzał mi wystarczająco dużo kłopotów.
Po południu wymknęłam się z pokoju. Postanowiłam się przejść. Nie mogłam ciągle siedzieć w domu. To miejsce jeszcze bardziej zaczęło mnie dobijać. Spacerowałam po ulicach i obserwowałam ludzi. Każdy człowiek w sercu nosił problemy. Większe mniejsze, ale zawsze jakieś. Każdy kogoś kochał z daleka albo z bliska. A ja ciągle myślałam, że to ja mam najgorzej.
Spacerując dotarłam do parku. Usiadłam na ławeczce i zamknęłam oczy. Chciałam po prostu otworzyć je i obudzić się w innym świecie. Niestety takie coś byłoby nie możliwe. Zaczęłam się zastanawiać co robi mama. Byłam na skraju załamania a wszystko przez własną głupotę.
Nagle zobaczyłam, że ktoś siada obok mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że obok mnie siedzi Paula i jej pies. Widocznie wyszła z nim na spacer.
- Cześć. Nie wiedziałam, że cię tu spotkam. - zaczęła rozmowę.
- Cześć. Tak sobie wyszłam po spacerować. - skłamałam i doskonale o tym wiedziałam. Paula nie znała mojej sytuacji w domu, a o wczorajszym nie chciałam jej nawet mówić. Zabiła by mnie i zakopała w tym parku.
- Jak było na imprezie?
- Było fajnie. - na tyle było mnie stać. Naprawdę nie miałam ochoty na rozmowy w tym temacie.
- Nie wyglądasz na mega zadowoloną.
- Paula, proszę cię. Skończ już wreszcie z tą swoją nienawiścią do Andreasa. Przestań mi wmawiać, że jest taki sam jak oni wszyscy.
- Przecież jeszcze nic na jego temat nie powiedziałam!- oburzyła się Paula.
- Wiem, ale pewnie już chciałaś.
- Jesteś przewrażliwiona.
- Może i tak, ale ty mi nagadałaś tych bzdur a ja w nie uwierzyłam i zachowałam się jak idiotka.
Wstałam z tej ławki i poszłam. Paula została na ławce i coś powiedziała do swojego psa. Gdy odwróciłam się drugi raz to ich już tam nie było. Zaczęło się powoli ściemniać, więc postanowiłam wracać do domu. Być może ojciec z kolegami skończył picie.
Zbliżałam się do swojego domu i nagle zobaczyłam jakąś postać. Było już szarawo, więc nie widziałam dokładnie kto to jest. Przyspieszyłam kroku i już miałam skręcać w stronę domu, ale usłyszałam swoje imię wypowiedziane przez znajomy głos. Głos, który doskonale znałam i pamiętałam. Nie dało się go zapomnieć. To był głos Andreasa.
- Co ty tu robisz? - to jedyne zdanie jakie w tamtej chwili przyszło mi do głowy.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym.- przyspieszyłam korku, ale on i tak znalazł się przy mnie.
- Helen, nie uciekaj. Muszę ci coś wyjaśnić.
- Naprawdę, nie musisz. - chciałam się jakoś wykręcić, uciec, ale nie miałam żadnych możliwości.
- Przepraszam cię za moją głupią siostrę. Susann po prostu już taka jest. Lubi plotki i aferki.
Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. W sumie to jego winą nie było, że miał taką, a nie inną siostrę. Rodzeństwa przecież sam sobie nie wybrał. Przypomniałam sobie słowa, które powiedziałam w parku do Pauli. Miały właśnie podobny sens.
- Przestań mnie traktować tak jak wszyscy. - dodał po chwili. - Myślałem, że ty spojrzysz na mnie inaczej. Tak jak ja na ciebie.
- Nie pasuję do twojego świata. Dlatego nie chcę należeć do twojego grona znajomych.
- Helen, nie mów tak.
Nagle zobaczyłam, że w naszą stronę idzie mój ojciec. Niestety trochę był pijany. Myślałam, że spalę się tam ze wstydu. Tylko nie w momencie gdy rozmawiałam z Andreasem. Nikt nie znał mojego największego sekretu. Nawet Paula i Hubert. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Wstydziłam się alkoholizmu własnego ojca.
- Helen, do jasnej cholery! - usłyszałam bełkot mojego ojca. Przerażona spojrzałam w jego stronę. Bałam się go po ostatniej awanturze.- Zamiast się puszczać mogłabyś zrobić obiad! - wykrzyczał po chwil. Odwróciłam się i chciałam zostawić Andreasa. Jednak on złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Naprawdę chciałam mu tego wszystkiego oszczędzić. Nie chciałam też awantury na środku ulicy.
- Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał.
- Zostaw mnie.- powiedziałam błagalnym tonem. On puścił moją dłoń, a ja poszłam do domu. Dłuższą chwilę stał tam, ale wreszcie poszedł. Ojciec poszedł za mną. Na szczęście w domu nie robił mi awantury. Z pewnością ta scena, którą odstawił była zrobiona specjalnie. Bał się, że komuś mogę powiedzieć o tym, co on wyprawia.
_________________________________________
Jednak udało mi się dzisiaj dodać rozdział. Przepraszam za to, że ten rozdział jakiś perfekcyjny nie był. Następny będzie lepszy.
Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Ktoś tłukł się w kuchni co przyprawiało mnie o jeszcze większy ból. Miałem wrażenie, że zaraz mi pęknie. Podniosłem się z łóżka i usiadłem na jego brzegu.
Złapałem się za moją głowę i starałem się ignorować hałas pochodzący z kuchni. Po wyjściu Helen przesadziłem z alkoholem. Wiem, że tak nie można, ale nie mogłem znieść tych uczuć, które wtedy się we mnie kłębiły. Byłem wściekły na Susann. Gdyby potrafiła pilnować swojego nosa, to byłoby dobrze. Helen pewnie się na mnie obraziła. Nie chciałem by odebrała moje zachowanie właśnie w taki sposób. Niestety, rodzeństwa się nie wybiera. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Zobaczyłem Wanka, który głupio się uśmiechał. Wszedł i rozsiadł się w moim fotelu.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem.
- Wczoraj po wyjściu tej twojej laski strasznie się upiłeś. Ktoś musiał się tobą zająć i wypadło na mnie. - głośne gadanie Wanka sprawiało, że głowa jeszcze bardziej mnie bolała. - Co ona tak szybko się zmyła?
- Nieważne.- nie miałem ochoty na roztrząsanie tego wszystkiego. Sam jeszcze nie do końca się pozbierałem. - Wszystko przez takie jedno chodzące zło.
- Jakie zło?- Wank zmarszczył czoło.
- Susann.- na sam wydźwięk tego imienia chciało mi się wymiotować. Wstałem i poszedłem do kuchni. Wank wyszedł za mną. Dom wyglądał tak, jakby przeszło po nim tornado. Trzeba było to jakoś ogarnąć przed powrotem mamy. W kuchni spotkałem Susann. Tam zdążyła już zaprowadzić porządek.
- Matko! Musimy to wszystko posprzątać.- powiedziała zrezygnowanym tonem Susann. Nie odezwałem się do niej ani słowem, ale miała rację.
- Pomogę wam. - zaoferował Wank. Chyba o to chodziło Susann.
We trójkę wzięliśmy się za sprzątanie domu. Dobrze, że Wank nam pomagał. Sami byśmy sobie nie poradzili w tak szybki sposób. W dodatku byłem na nią wkurzony. Ciągle myślałem o Helen. Nie wiedziałem jak naprawić tą sytuację.
Ona:
Była niedziela, a mój ojciec już od rana zaczął picie. Nie wychodziłam z pokoju, bo bałam się go po wczorajszej awanturze. Słyszałam tylko głosy jego kompanów. Nie miałam ochoty nawet wstać z łóżka. Nie byłam pewna, czy jutro iść do szkoły. Nie po tym co spotkało mnie w sobotę na imprezie u Wellingera. Paula miała rację, tylko ja byłam taka naiwna. Ciągle myślałam, że on wcale nie jest taki, jakim go widzi moja przyjaciółka. Z drugiej strony wiedziałam, że to nie jego wina, że Susann nas widziała. Teraz mogłam być pewna, że Monica mi nie da żyć. Susann na pewno jej powie o tym. Właściwie była taką plotkarą, więc na pewno wszyscy obecni się o tym dowiedzieli. No ładnie, nie miałam problemów, to sobie ich narobiłam. Tak jakby mój ojciec nie stwarzał mi wystarczająco dużo kłopotów.
Po południu wymknęłam się z pokoju. Postanowiłam się przejść. Nie mogłam ciągle siedzieć w domu. To miejsce jeszcze bardziej zaczęło mnie dobijać. Spacerowałam po ulicach i obserwowałam ludzi. Każdy człowiek w sercu nosił problemy. Większe mniejsze, ale zawsze jakieś. Każdy kogoś kochał z daleka albo z bliska. A ja ciągle myślałam, że to ja mam najgorzej.
Spacerując dotarłam do parku. Usiadłam na ławeczce i zamknęłam oczy. Chciałam po prostu otworzyć je i obudzić się w innym świecie. Niestety takie coś byłoby nie możliwe. Zaczęłam się zastanawiać co robi mama. Byłam na skraju załamania a wszystko przez własną głupotę.
Nagle zobaczyłam, że ktoś siada obok mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że obok mnie siedzi Paula i jej pies. Widocznie wyszła z nim na spacer.
- Cześć. Nie wiedziałam, że cię tu spotkam. - zaczęła rozmowę.
- Cześć. Tak sobie wyszłam po spacerować. - skłamałam i doskonale o tym wiedziałam. Paula nie znała mojej sytuacji w domu, a o wczorajszym nie chciałam jej nawet mówić. Zabiła by mnie i zakopała w tym parku.
- Jak było na imprezie?
- Było fajnie. - na tyle było mnie stać. Naprawdę nie miałam ochoty na rozmowy w tym temacie.
- Nie wyglądasz na mega zadowoloną.
- Paula, proszę cię. Skończ już wreszcie z tą swoją nienawiścią do Andreasa. Przestań mi wmawiać, że jest taki sam jak oni wszyscy.
- Przecież jeszcze nic na jego temat nie powiedziałam!- oburzyła się Paula.
- Wiem, ale pewnie już chciałaś.
- Jesteś przewrażliwiona.
- Może i tak, ale ty mi nagadałaś tych bzdur a ja w nie uwierzyłam i zachowałam się jak idiotka.
Wstałam z tej ławki i poszłam. Paula została na ławce i coś powiedziała do swojego psa. Gdy odwróciłam się drugi raz to ich już tam nie było. Zaczęło się powoli ściemniać, więc postanowiłam wracać do domu. Być może ojciec z kolegami skończył picie.
Zbliżałam się do swojego domu i nagle zobaczyłam jakąś postać. Było już szarawo, więc nie widziałam dokładnie kto to jest. Przyspieszyłam kroku i już miałam skręcać w stronę domu, ale usłyszałam swoje imię wypowiedziane przez znajomy głos. Głos, który doskonale znałam i pamiętałam. Nie dało się go zapomnieć. To był głos Andreasa.
- Co ty tu robisz? - to jedyne zdanie jakie w tamtej chwili przyszło mi do głowy.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym.- przyspieszyłam korku, ale on i tak znalazł się przy mnie.
- Helen, nie uciekaj. Muszę ci coś wyjaśnić.
- Naprawdę, nie musisz. - chciałam się jakoś wykręcić, uciec, ale nie miałam żadnych możliwości.
- Przepraszam cię za moją głupią siostrę. Susann po prostu już taka jest. Lubi plotki i aferki.
Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. W sumie to jego winą nie było, że miał taką, a nie inną siostrę. Rodzeństwa przecież sam sobie nie wybrał. Przypomniałam sobie słowa, które powiedziałam w parku do Pauli. Miały właśnie podobny sens.
- Przestań mnie traktować tak jak wszyscy. - dodał po chwili. - Myślałem, że ty spojrzysz na mnie inaczej. Tak jak ja na ciebie.
- Nie pasuję do twojego świata. Dlatego nie chcę należeć do twojego grona znajomych.
- Helen, nie mów tak.
Nagle zobaczyłam, że w naszą stronę idzie mój ojciec. Niestety trochę był pijany. Myślałam, że spalę się tam ze wstydu. Tylko nie w momencie gdy rozmawiałam z Andreasem. Nikt nie znał mojego największego sekretu. Nawet Paula i Hubert. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Wstydziłam się alkoholizmu własnego ojca.
- Helen, do jasnej cholery! - usłyszałam bełkot mojego ojca. Przerażona spojrzałam w jego stronę. Bałam się go po ostatniej awanturze.- Zamiast się puszczać mogłabyś zrobić obiad! - wykrzyczał po chwil. Odwróciłam się i chciałam zostawić Andreasa. Jednak on złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Naprawdę chciałam mu tego wszystkiego oszczędzić. Nie chciałam też awantury na środku ulicy.
- Mogę ci jakoś pomóc?- zapytał.
- Zostaw mnie.- powiedziałam błagalnym tonem. On puścił moją dłoń, a ja poszłam do domu. Dłuższą chwilę stał tam, ale wreszcie poszedł. Ojciec poszedł za mną. Na szczęście w domu nie robił mi awantury. Z pewnością ta scena, którą odstawił była zrobiona specjalnie. Bał się, że komuś mogę powiedzieć o tym, co on wyprawia.
_________________________________________
Jednak udało mi się dzisiaj dodać rozdział. Przepraszam za to, że ten rozdział jakiś perfekcyjny nie był. Następny będzie lepszy.
czwartek, 27 lutego 2014
Rozdział 4
Ona:
Był sobotni wieczór. Szłam właśnie do Wellingera na imprezę. Nic nie powiedziałam ojcu, bo na pewno nie pozwolił by mi wyjść. Spał pijany, więc mogłam spokojnie wyjść. Bałam się potem wracać, ale postanowiłam zaryzykować.
Już na zewnątrz słychać było muzykę. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi Andi. Uśmiechnął się na mój widok.
- Cześć, już myślałem, że nie przyjdziesz. - wpuścił mnie do środka. Zobaczyłam, że jest bardzo dużo ludzi. Oprócz niego tak naprawdę nikogo dobrze nie znałam. No, może oprócz naszej szkolnej gwiazdki. Monica nie mogłaby opuścić żadnej imprezy, a szczególnie u Wellingera. Zobaczyła mnie i od razu zmierzyła wzrokiem. Wiedziałam, że do nich nie pasuję, ale przecież nie mogłam już wyjść.
Czułam się wyobcowana z otoczenia. Każdy siedział w grupkach, albo tańczył. Zobaczyłam, że Monica rozmawia o czymś z Susann. Nie przepadałam za siostrą Wellingera. Chociaż widziałam ją tylko kilka razy w życiu.
On:
Przychodziło coraz więcej ludzi, więc impreza się rozkręcała. Cieszyłem się z obecności Helen. Już się bałem, że nie przyjdzie. Nie miałem jednak dla niej za dużo czasu, bo ktoś ciągle przychodził, albo ktoś chciał zamienić kilka słów. Ja jednak dość krótko przykuwałem uwagę gości. Na mojej imprezie zjawił się Kraus, Geiger i dwóch największych świrów, czyli Wank i Freund. Oni zwrócili na siebie uwagę, tym sposobem ja miałem trochę spokoju. Nie na długo.
- Gdzie ta twoja niunia?- zapytał Wank. Chodziło mu z pewnością o Helen.
- Nie mów tak o niej. Przypominam ci, że ona jest tylko moją koleżanką. - musiałem doprowadzić go do porządku. Jeszcze by coś palnął przy niej.
- Wyluzuj. - ciągle rozglądał się po ludziach. Pewnie chciał odnaleźć Helen. Na szczęście jej nie znał. Zaraz zaczął by ją podrywać. Tylko, że to mogłoby ją zrazić. Ona nie była taka jak wszystkie inne, z którymi Wank miał do czynienia.
Zostawiłem go i poszedłem poszukać Helen. Zobaczyłem, że siedzi sama. Natychmiast znalazłem się przy niej.
- Przepraszam, że zostawiłem cię samą.
- Nie masz za co mnie przepraszać. Nie musisz. - ona jak zwykle była smutna. Przecież miała taki ładny uśmiech. Niestety, rzadko się uśmiechała.
- Dlaczego nie muszę?
- Po prostu nie musisz.
- Chodź, musisz kogoś poznać.
Złapałem ją za rękę i poprowadziłem. Postanowiłem przedstawić ją moim kolegom ze skoczni. Trochę byłem zmęczony ich towarzystwem. No, ale zaprosiłem ich na moją imprezę.
Przedstawiłem im Helen. Byli pod wielkim wrażeniem. Ona potraktowała ich tak jak należy, czyli jak normalnych ludzi. Nie piszczała na ich widok, ani nic innego. To było jej kolejną zaletą. Ona po prostu nie miała wad.
- Chodź stąd. - powiedziałem jej do ucha. - Za dużo tutaj ludzi.
- Dokąd?- zapytała.
-Do kuchni.
Ona:
Siedzieliśmy w kuchni na stole. Piliśmy piwo, chociaż ja brzydziłam się alkoholem. Tam w reszcie części jego domu trwała impreza. My tu siedzieliśmy sami. Nie rozmawialiśmy wcale. Każde z nas milczało. Nie rozumiałam postępowania Andreasa. Przedstawiał mnie kolegom, którzy dziwnie na mnie patrzyli. Sama nie wiedziałam o co im chodziło. Teraz siedział ze mną w kuchni, a całą resztę zostawił. Nawet Monic olał. Dobrze, że nie wiedziała z kim siedział, bo by się wściekła i zrobiła mi niezły dym.
- Masz kogoś?- nagle zapytał.
- To znaczy?
- Chodzi o to, czy jesteś z kimś w związku.
- Nie.
- A ten Hubert?
-To jest tylko mój kolega. Bliżej jest z Paulą niż ze mną.
- No, właśnie. Paula, ona mnie chyba nienawidzi.
- Paula już po prostu taka jest.
- Rozumiem.
Ja niestety nic tu nie rozumiałam. Paula mnie przed nim ostrzegała. Nie był on jednak chodzącym złem. Ona chyba przegięła. Teraz mogłam być tego pewna. On przecież był bardzo miły. Nie wierzyłam, że może mnie w jakiś sposób skrzywdzić. Paula miała po prostu złe wyobrażenie o nim.
Wypiłam kolejny łyk piwa. Zauważyłam, że on przysunął się do mnie. Wcześniejsza odległość między nami była większa. Odsunęłam się od niego.
- Nie uciekaj. - złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego. Już miałam zabrać swoją rękę, ale on ścisnął ją jeszcze mocniej. - Helen, proszę. - dotknął moich włosów. Jeden z kosmyków przesunął mi za ucho. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Potem swoją dłoń położył na moim policzku. Miał taką ciepłą dłoń. Zabrałam ją z mojej twarzy.
- Co ty robisz? - zapytałam. Nie dostałam jednak odpowiedzi. On tylko popatrzył na mnie. Położył rękę na moim udzie. Przesunął trochę wyżej. Jego dotyk sprawiał, że miałam dreszcze na całym ciele. Obserwowałam jego dłoń. Gdy podniosłam wzrok zobaczyłam, że on na mnie patrzy. Był jeszcze bliżej mnie. Wreszcie mnie pocałował. Nie potrafiłam odepchnąć go od siebie. Mocniej zacisnął dłoń na moim udzie. Wiedziałam, że źle robię. On się tylko bawił, a ja brałam to na poważnie. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny.
- No ładnie. - nagle usłyszałam głos Susann. Natychmiast się od siebie odsunęliśmy. Było mi tak głupio, że ktoś nas na tym przyłapał. Susann zaczęła się śmiać. Ja zeszłam ze stołu. Wybiegłam stamtąd potrącając jego siostrę, która stała w drzwiach. On wybiegł za mną. Ja zdążyłam ubrać buty i złapać kurtkę w ręce. Spojrzałam na niego, a potem się odwróciłam i wyszłam. On wyszedł za mną.
- Helen, zaczekaj!- krzyczał za mną. Nie słuchałam go, tylko pobiegłam przed siebie. On biegł za mną. Nagle mnie dogonił i zaszedł mi drogę.- Nie przejmuj się Susann.
- Daj spokój. Nic się nie wydarzyło.
- Nie mów tak.
- Ja wiem, że może chciałeś się ze mnie pośmiać. Z tego, że jestem taka naiwna. Dobrze ci to wyszło.
-Co ty wygadujesz?!
-Ja wiem wszystko. Nie musisz udawać.
Poszłam przed siebie, a on został tam na tej ulicy. Zaczęłam płakać, bo zawiodłam się na nim. Przez chwilę myślałam, że jest w porządku. Tymczasem zrobił sobie ze mnie żarty. W tamtej chwili po prostu pomyślałam sobie za dużo. On chyba wiedział, że mi się podoba i postanowił to wykorzystać. Jeszcze musiała przyłapać nas akurat Susann. Monica się o tym dowie.
Gdy wróciłam do domu, to ojciec nie spał. Był jednak pijany. Przyszedł z kuchni i popatrzył na mnie. Czekał chyba na mnie i zdążył wypić kilka piw. Trochę się już zataczał.
-Gdzieś ty była?! - wydarł się na mnie.
-Nieważne. - odpowiedziałam i chciałam odejść. On złapał mnie za rękę. Bardzo mocno ścisnął.
-Ty mała zdziro! - wydarł się na mnie. Łzy natychmiast napłynęły mi do oczu. Chciał mnie uderzyć, ale się zachwiał i uderzył ręką w lustro. Rozciął sobie rękę. Ja uciekłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Opadłam na łóżko i zalałam się łzami.
______________________________________________
Trochę późna pora, ale lepiej późno niż wcale.
Przepraszam za zaległości na waszych blogach, ale obiecuję je nadrobić.
Ostatnio mam sporo rzeczy na głowie. Obiecuję je nadrobić.
Za tydzień może nie być rozdziału, ponieważ muszę się uczyć sporo w następnym tygodniu.
Zrobię wszystko co w mojej mocy, by jednak napisać ten rozdział.
Pozdrawiam i proszę o cierpliwość, jeśli chodzi o wasze blogi. :)
Był sobotni wieczór. Szłam właśnie do Wellingera na imprezę. Nic nie powiedziałam ojcu, bo na pewno nie pozwolił by mi wyjść. Spał pijany, więc mogłam spokojnie wyjść. Bałam się potem wracać, ale postanowiłam zaryzykować.
Już na zewnątrz słychać było muzykę. Zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi Andi. Uśmiechnął się na mój widok.
- Cześć, już myślałem, że nie przyjdziesz. - wpuścił mnie do środka. Zobaczyłam, że jest bardzo dużo ludzi. Oprócz niego tak naprawdę nikogo dobrze nie znałam. No, może oprócz naszej szkolnej gwiazdki. Monica nie mogłaby opuścić żadnej imprezy, a szczególnie u Wellingera. Zobaczyła mnie i od razu zmierzyła wzrokiem. Wiedziałam, że do nich nie pasuję, ale przecież nie mogłam już wyjść.
Czułam się wyobcowana z otoczenia. Każdy siedział w grupkach, albo tańczył. Zobaczyłam, że Monica rozmawia o czymś z Susann. Nie przepadałam za siostrą Wellingera. Chociaż widziałam ją tylko kilka razy w życiu.
On:
Przychodziło coraz więcej ludzi, więc impreza się rozkręcała. Cieszyłem się z obecności Helen. Już się bałem, że nie przyjdzie. Nie miałem jednak dla niej za dużo czasu, bo ktoś ciągle przychodził, albo ktoś chciał zamienić kilka słów. Ja jednak dość krótko przykuwałem uwagę gości. Na mojej imprezie zjawił się Kraus, Geiger i dwóch największych świrów, czyli Wank i Freund. Oni zwrócili na siebie uwagę, tym sposobem ja miałem trochę spokoju. Nie na długo.
- Gdzie ta twoja niunia?- zapytał Wank. Chodziło mu z pewnością o Helen.
- Nie mów tak o niej. Przypominam ci, że ona jest tylko moją koleżanką. - musiałem doprowadzić go do porządku. Jeszcze by coś palnął przy niej.
- Wyluzuj. - ciągle rozglądał się po ludziach. Pewnie chciał odnaleźć Helen. Na szczęście jej nie znał. Zaraz zaczął by ją podrywać. Tylko, że to mogłoby ją zrazić. Ona nie była taka jak wszystkie inne, z którymi Wank miał do czynienia.
Zostawiłem go i poszedłem poszukać Helen. Zobaczyłem, że siedzi sama. Natychmiast znalazłem się przy niej.
- Przepraszam, że zostawiłem cię samą.
- Nie masz za co mnie przepraszać. Nie musisz. - ona jak zwykle była smutna. Przecież miała taki ładny uśmiech. Niestety, rzadko się uśmiechała.
- Dlaczego nie muszę?
- Po prostu nie musisz.
- Chodź, musisz kogoś poznać.
Złapałem ją za rękę i poprowadziłem. Postanowiłem przedstawić ją moim kolegom ze skoczni. Trochę byłem zmęczony ich towarzystwem. No, ale zaprosiłem ich na moją imprezę.
Przedstawiłem im Helen. Byli pod wielkim wrażeniem. Ona potraktowała ich tak jak należy, czyli jak normalnych ludzi. Nie piszczała na ich widok, ani nic innego. To było jej kolejną zaletą. Ona po prostu nie miała wad.
- Chodź stąd. - powiedziałem jej do ucha. - Za dużo tutaj ludzi.
- Dokąd?- zapytała.
-Do kuchni.
Ona:
Siedzieliśmy w kuchni na stole. Piliśmy piwo, chociaż ja brzydziłam się alkoholem. Tam w reszcie części jego domu trwała impreza. My tu siedzieliśmy sami. Nie rozmawialiśmy wcale. Każde z nas milczało. Nie rozumiałam postępowania Andreasa. Przedstawiał mnie kolegom, którzy dziwnie na mnie patrzyli. Sama nie wiedziałam o co im chodziło. Teraz siedział ze mną w kuchni, a całą resztę zostawił. Nawet Monic olał. Dobrze, że nie wiedziała z kim siedział, bo by się wściekła i zrobiła mi niezły dym.
- Masz kogoś?- nagle zapytał.
- To znaczy?
- Chodzi o to, czy jesteś z kimś w związku.
- Nie.
- A ten Hubert?
-To jest tylko mój kolega. Bliżej jest z Paulą niż ze mną.
- No, właśnie. Paula, ona mnie chyba nienawidzi.
- Paula już po prostu taka jest.
- Rozumiem.
Ja niestety nic tu nie rozumiałam. Paula mnie przed nim ostrzegała. Nie był on jednak chodzącym złem. Ona chyba przegięła. Teraz mogłam być tego pewna. On przecież był bardzo miły. Nie wierzyłam, że może mnie w jakiś sposób skrzywdzić. Paula miała po prostu złe wyobrażenie o nim.
Wypiłam kolejny łyk piwa. Zauważyłam, że on przysunął się do mnie. Wcześniejsza odległość między nami była większa. Odsunęłam się od niego.
- Nie uciekaj. - złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego. Już miałam zabrać swoją rękę, ale on ścisnął ją jeszcze mocniej. - Helen, proszę. - dotknął moich włosów. Jeden z kosmyków przesunął mi za ucho. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Potem swoją dłoń położył na moim policzku. Miał taką ciepłą dłoń. Zabrałam ją z mojej twarzy.
- Co ty robisz? - zapytałam. Nie dostałam jednak odpowiedzi. On tylko popatrzył na mnie. Położył rękę na moim udzie. Przesunął trochę wyżej. Jego dotyk sprawiał, że miałam dreszcze na całym ciele. Obserwowałam jego dłoń. Gdy podniosłam wzrok zobaczyłam, że on na mnie patrzy. Był jeszcze bliżej mnie. Wreszcie mnie pocałował. Nie potrafiłam odepchnąć go od siebie. Mocniej zacisnął dłoń na moim udzie. Wiedziałam, że źle robię. On się tylko bawił, a ja brałam to na poważnie. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny.
- No ładnie. - nagle usłyszałam głos Susann. Natychmiast się od siebie odsunęliśmy. Było mi tak głupio, że ktoś nas na tym przyłapał. Susann zaczęła się śmiać. Ja zeszłam ze stołu. Wybiegłam stamtąd potrącając jego siostrę, która stała w drzwiach. On wybiegł za mną. Ja zdążyłam ubrać buty i złapać kurtkę w ręce. Spojrzałam na niego, a potem się odwróciłam i wyszłam. On wyszedł za mną.
- Helen, zaczekaj!- krzyczał za mną. Nie słuchałam go, tylko pobiegłam przed siebie. On biegł za mną. Nagle mnie dogonił i zaszedł mi drogę.- Nie przejmuj się Susann.
- Daj spokój. Nic się nie wydarzyło.
- Nie mów tak.
- Ja wiem, że może chciałeś się ze mnie pośmiać. Z tego, że jestem taka naiwna. Dobrze ci to wyszło.
-Co ty wygadujesz?!
-Ja wiem wszystko. Nie musisz udawać.
Poszłam przed siebie, a on został tam na tej ulicy. Zaczęłam płakać, bo zawiodłam się na nim. Przez chwilę myślałam, że jest w porządku. Tymczasem zrobił sobie ze mnie żarty. W tamtej chwili po prostu pomyślałam sobie za dużo. On chyba wiedział, że mi się podoba i postanowił to wykorzystać. Jeszcze musiała przyłapać nas akurat Susann. Monica się o tym dowie.
Gdy wróciłam do domu, to ojciec nie spał. Był jednak pijany. Przyszedł z kuchni i popatrzył na mnie. Czekał chyba na mnie i zdążył wypić kilka piw. Trochę się już zataczał.
-Gdzieś ty była?! - wydarł się na mnie.
-Nieważne. - odpowiedziałam i chciałam odejść. On złapał mnie za rękę. Bardzo mocno ścisnął.
-Ty mała zdziro! - wydarł się na mnie. Łzy natychmiast napłynęły mi do oczu. Chciał mnie uderzyć, ale się zachwiał i uderzył ręką w lustro. Rozciął sobie rękę. Ja uciekłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Opadłam na łóżko i zalałam się łzami.
______________________________________________
Trochę późna pora, ale lepiej późno niż wcale.
Przepraszam za zaległości na waszych blogach, ale obiecuję je nadrobić.
Ostatnio mam sporo rzeczy na głowie. Obiecuję je nadrobić.
Za tydzień może nie być rozdziału, ponieważ muszę się uczyć sporo w następnym tygodniu.
Zrobię wszystko co w mojej mocy, by jednak napisać ten rozdział.
Pozdrawiam i proszę o cierpliwość, jeśli chodzi o wasze blogi. :)
czwartek, 20 lutego 2014
Rozdział 3
On:
Rozpoczął się kolejny dzień. Niechętnie wstałem z łóżka. Ubrałem się i poszedłem zjeść śniadanie. Susann była pierwsza. Ostatnio jakoś się nie kłóciliśmy. Być może przez brak czasu. Mama dzisiaj była wyjątkowo szczęśliwa. To było nawet trochę podejrzane. Susann jednak siedziała i była obojętna na wszystko. Być może tylko ja zauważyłem wielkie zmiany w zachowaniu mamy.
Wczoraj wieczorem pomyślałem, że mógłbym zorganizować imprezę. Mama w sobotę miała wyjazd służbowy, więc spokojnie mógłbym zrobić tą imprezę i zaprosić znajomych ze szkoły. Z nimi spędzałem bardzo mało czasu, więc musiałem to nadrobić.
- Mamo, czy mógłbym w sobotę zrobić imprezę?- zapytałem.
- Jasne, ale co z Susann?
- Susann może na niej być.- sam siebie nie poznawałem. Wolałem jednak, by nic mi nie zepsuła. Chciałem by ta impreza się udała. Dlatego ją zaprosiłem. Chociaż nie miałem ochoty na jej towarzystwo, bo była straszną plotkarą. To raz, a dwa to też lubiła na mnie kablować. Z imprezami różnie bywa, czasami coś może wymknąć się z pod kontroli.
-No dobrze. Skoro tak, to rób sobie tą imprezę.
Zadowolony wyszedłem z domu. Wreszcie jakaś rozrywka, a nie tylko szkoła. Gdy był sezon to nie brakowało mi rozrywki, bo co tydzień inna skocznia i inny kraj. Trochę sobie świata pozwiedzałem. Jednak nigdzie nie było tak pięknej dziewczyny jak Helen. Bardzo mi się podobała. Chociaż wiedziałem, że ona szczególnie nie zabiega o kontakty ze mną. Może to właśnie w niej lubiłem. Inne dziewczyny ze szkoły szukały tylko okazji do rozmowy ze mną, łaziły, ciągle czegoś chciały. Helen była dla mnie miła, ale nie zachowywała się jak inne. Traktowała mnie tak jak normalnego chłopaka. Inne zaś ciągle widziały we mnie skoczka. To mnie męczyło, bo czasami chciałem odpocząć od skoczni. Niestety inni nie potrafili zrozumieć, że czasami mam dość bycia popularnym.
Przed lekcjami zdążyłem zaprosić kilka osób. Oczywiście nie mogłem zapomnieć o Monic. Wyjątkowo się uczepiła. Może i za nią nie przepadałem, ale już trudno. Lubiły się z moją siostrą. Susann ją zagada, a ja będę miał spokój.
Zobaczyłem, że Helen siedzi na parapecie i czyta jakąś książkę. Podszedłem do niej powoli. Oderwała wzrok od książki i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się, a ona to odwzajemniła. Jej uśmiech był piękny, bo zawsze chodziła smutna. Pewnie miała jakiś problem. Byłem chyba ostatnią osobą, której by o tym powiedziała.
- Cześć. - powiedziałem po dłuższej chwili.
- Cześć. Trzeba ci pożyczyć jakiś zeszyt? - zapytała i sięgnęła po swoją torebkę.
- Nie, nie chodzi o zeszyty.- pomogłem odłożyć jej torebkę. Zobaczyłem w jej oczach zagubienie.
- To może trzeba ci coś wytłumaczyć?
- Nie, o szkołę nie chodzi. - powiedziałem z uśmiechem.
- To o co?
- W sobotę robię imprezę. Wpadniesz?
- Ja?
- Tak, a co w tym dziwnego?
- Wiesz, ja chyba nie pasuje do twoich znajomych. Miło z twojej strony, bardzo dziękuję ci za zaproszenie, ale naprawdę lepiej będzie jak nie przyjdę. - nie rozumiałem jej. Co jej przyszło do głowy? Jak to ona nie pasuje do moich znajomych? Nie wiem czy, któraś inna dziewczyna z mojego towarzystwo mogłaby jej dorównać. Helen była miła, inteligentna, pomocna, a do tego śliczna. Nie rozumiałem jej.
- Nie wygaduj takich bzdur. Przyjdź, proszę cię. - powiedziałem, a Helen się zamyśliła. Bardzo chciałem, żeby ona przyszła. - To jak?
- No dobrze. - ulżyło mnie. Gdy odchodziłem to ona się uśmiechnęła.
Ona:
Po lekcjach wracałam do domu z Paulą i Hubertem. Oni rozmawiali coś o jakimś wypadzie do kina, a potem o kręglach. Nie wtrącałam się do rozmowy z nimi. Ciągle jeszcze byłam poruszona porannym wydarzeniem. Dlaczego Andreas zaprosił mnie na imprezę? Każda dziewczyna by się zgodziła, ale ja wiedziałam, że nie pasuję do jego towarzystwa. Pewnie będzie tam Monica, a my za sobą nie przepadamy. Ludzie, którzy się z nim zadają są mi zupełnie obcy. To same szkolne gwiazdki. Ja, Paula i Hubert do takich nie należeliśmy. Mieliśmy raczej swój świat. Paula to nawet nienawidziła Wellingera. Hubert jakoś nigdy nic o nim nie mówił.
- Idziesz z nami?- nagle usłyszałam głos Pauli. Pewnie mówiła do mnie.
- Gdzie?
- No jak to gdzie?! Mówimy o tym odkąd wyszliśmy ze szkoły! - Paula się wkurzyła. Ja ciągle bujałam w obłokach.To ją denerwowało. - Idziemy do kina w sobotę wieczorem. Pytałam, czy idziesz z nami?
- Nie mogę.
- Ooo, jakaś nowość. - Paula klasnęła w ręce. Niewiedziała tylko co jest tego powodem.
-To co będziesz robić? - zapytał Hubert.
-Andreas zaprosił mnie na swoją domówkę. - powiedziałam niepewnie. Bałam się reakcji Pauli. Ona na pewno się obrazi.
-No proszę! Helen już nami gardzi, bo Wellinger sobie ją do siebie zaprasza. Ona oczywiście poleci, bo jakżeby inaczej. Moim zdaniem oni chcą się z ciebie ponabijać. Nie pasujesz do nich. Helen zrozum to wreszcie.
-Paula daj jej spokój. To, że ty go nie lubisz, to nie znaczy, że Helen też ma go nie lubić. - wtrącił się Hubert.
-Ona będzie przez niego płakać, a ja będę musiała wysłuchiwać smętów na jego temat. - Paula jednak obstawała przy swoim.
-Nie przesadzaj. To tylko impreza. - chciałam, żeby Paula wyluzowała.
-Od tego się zaczyna. Ty się zaraz zakochasz, bo wyobrazisz sobie nie wiadomo co. Potem się zawiedziesz i będziesz wyła przez niego.
-Będę uważać. Ja już muszę lecieć do domu, cześć.
Zostawiłam ich i skręciłam w uliczkę prowadzącą do mojego domu. Miałam nadzieję, że w domu będę mogła odpocząć, a nie słuchać kolejnych pijackich libacji ojca.
Rozpoczął się kolejny dzień. Niechętnie wstałem z łóżka. Ubrałem się i poszedłem zjeść śniadanie. Susann była pierwsza. Ostatnio jakoś się nie kłóciliśmy. Być może przez brak czasu. Mama dzisiaj była wyjątkowo szczęśliwa. To było nawet trochę podejrzane. Susann jednak siedziała i była obojętna na wszystko. Być może tylko ja zauważyłem wielkie zmiany w zachowaniu mamy.
Wczoraj wieczorem pomyślałem, że mógłbym zorganizować imprezę. Mama w sobotę miała wyjazd służbowy, więc spokojnie mógłbym zrobić tą imprezę i zaprosić znajomych ze szkoły. Z nimi spędzałem bardzo mało czasu, więc musiałem to nadrobić.
- Mamo, czy mógłbym w sobotę zrobić imprezę?- zapytałem.
- Jasne, ale co z Susann?
- Susann może na niej być.- sam siebie nie poznawałem. Wolałem jednak, by nic mi nie zepsuła. Chciałem by ta impreza się udała. Dlatego ją zaprosiłem. Chociaż nie miałem ochoty na jej towarzystwo, bo była straszną plotkarą. To raz, a dwa to też lubiła na mnie kablować. Z imprezami różnie bywa, czasami coś może wymknąć się z pod kontroli.
-No dobrze. Skoro tak, to rób sobie tą imprezę.
Zadowolony wyszedłem z domu. Wreszcie jakaś rozrywka, a nie tylko szkoła. Gdy był sezon to nie brakowało mi rozrywki, bo co tydzień inna skocznia i inny kraj. Trochę sobie świata pozwiedzałem. Jednak nigdzie nie było tak pięknej dziewczyny jak Helen. Bardzo mi się podobała. Chociaż wiedziałem, że ona szczególnie nie zabiega o kontakty ze mną. Może to właśnie w niej lubiłem. Inne dziewczyny ze szkoły szukały tylko okazji do rozmowy ze mną, łaziły, ciągle czegoś chciały. Helen była dla mnie miła, ale nie zachowywała się jak inne. Traktowała mnie tak jak normalnego chłopaka. Inne zaś ciągle widziały we mnie skoczka. To mnie męczyło, bo czasami chciałem odpocząć od skoczni. Niestety inni nie potrafili zrozumieć, że czasami mam dość bycia popularnym.
Przed lekcjami zdążyłem zaprosić kilka osób. Oczywiście nie mogłem zapomnieć o Monic. Wyjątkowo się uczepiła. Może i za nią nie przepadałem, ale już trudno. Lubiły się z moją siostrą. Susann ją zagada, a ja będę miał spokój.
Zobaczyłem, że Helen siedzi na parapecie i czyta jakąś książkę. Podszedłem do niej powoli. Oderwała wzrok od książki i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się, a ona to odwzajemniła. Jej uśmiech był piękny, bo zawsze chodziła smutna. Pewnie miała jakiś problem. Byłem chyba ostatnią osobą, której by o tym powiedziała.
- Cześć. - powiedziałem po dłuższej chwili.
- Cześć. Trzeba ci pożyczyć jakiś zeszyt? - zapytała i sięgnęła po swoją torebkę.
- Nie, nie chodzi o zeszyty.- pomogłem odłożyć jej torebkę. Zobaczyłem w jej oczach zagubienie.
- To może trzeba ci coś wytłumaczyć?
- Nie, o szkołę nie chodzi. - powiedziałem z uśmiechem.
- To o co?
- W sobotę robię imprezę. Wpadniesz?
- Ja?
- Tak, a co w tym dziwnego?
- Wiesz, ja chyba nie pasuje do twoich znajomych. Miło z twojej strony, bardzo dziękuję ci za zaproszenie, ale naprawdę lepiej będzie jak nie przyjdę. - nie rozumiałem jej. Co jej przyszło do głowy? Jak to ona nie pasuje do moich znajomych? Nie wiem czy, któraś inna dziewczyna z mojego towarzystwo mogłaby jej dorównać. Helen była miła, inteligentna, pomocna, a do tego śliczna. Nie rozumiałem jej.
- Nie wygaduj takich bzdur. Przyjdź, proszę cię. - powiedziałem, a Helen się zamyśliła. Bardzo chciałem, żeby ona przyszła. - To jak?
- No dobrze. - ulżyło mnie. Gdy odchodziłem to ona się uśmiechnęła.
Ona:
Po lekcjach wracałam do domu z Paulą i Hubertem. Oni rozmawiali coś o jakimś wypadzie do kina, a potem o kręglach. Nie wtrącałam się do rozmowy z nimi. Ciągle jeszcze byłam poruszona porannym wydarzeniem. Dlaczego Andreas zaprosił mnie na imprezę? Każda dziewczyna by się zgodziła, ale ja wiedziałam, że nie pasuję do jego towarzystwa. Pewnie będzie tam Monica, a my za sobą nie przepadamy. Ludzie, którzy się z nim zadają są mi zupełnie obcy. To same szkolne gwiazdki. Ja, Paula i Hubert do takich nie należeliśmy. Mieliśmy raczej swój świat. Paula to nawet nienawidziła Wellingera. Hubert jakoś nigdy nic o nim nie mówił.
- Idziesz z nami?- nagle usłyszałam głos Pauli. Pewnie mówiła do mnie.
- Gdzie?
- No jak to gdzie?! Mówimy o tym odkąd wyszliśmy ze szkoły! - Paula się wkurzyła. Ja ciągle bujałam w obłokach.To ją denerwowało. - Idziemy do kina w sobotę wieczorem. Pytałam, czy idziesz z nami?
- Nie mogę.
- Ooo, jakaś nowość. - Paula klasnęła w ręce. Niewiedziała tylko co jest tego powodem.
-To co będziesz robić? - zapytał Hubert.
-Andreas zaprosił mnie na swoją domówkę. - powiedziałam niepewnie. Bałam się reakcji Pauli. Ona na pewno się obrazi.
-No proszę! Helen już nami gardzi, bo Wellinger sobie ją do siebie zaprasza. Ona oczywiście poleci, bo jakżeby inaczej. Moim zdaniem oni chcą się z ciebie ponabijać. Nie pasujesz do nich. Helen zrozum to wreszcie.
-Paula daj jej spokój. To, że ty go nie lubisz, to nie znaczy, że Helen też ma go nie lubić. - wtrącił się Hubert.
-Ona będzie przez niego płakać, a ja będę musiała wysłuchiwać smętów na jego temat. - Paula jednak obstawała przy swoim.
-Nie przesadzaj. To tylko impreza. - chciałam, żeby Paula wyluzowała.
-Od tego się zaczyna. Ty się zaraz zakochasz, bo wyobrazisz sobie nie wiadomo co. Potem się zawiedziesz i będziesz wyła przez niego.
-Będę uważać. Ja już muszę lecieć do domu, cześć.
Zostawiłam ich i skręciłam w uliczkę prowadzącą do mojego domu. Miałam nadzieję, że w domu będę mogła odpocząć, a nie słuchać kolejnych pijackich libacji ojca.
czwartek, 13 lutego 2014
Rozdział 2
On:
Było już bardzo późno, a ja jeszcze nie wyrobiłem się z lekcjami. Susann już spała. Mama jeszcze nie wróciła. Zaczynałem się trochę martwić. Nawet nie odbierała moich telefonów. Zamiast skupić się na nauce, to myślałem o tym. Nagle usłyszałem skrzypienie drzwi wejściowych do domu. Zostawiłem zeszyty i poszedłem sprawdzić. Zobaczyłem, że to mama. Ona zdjęła buty i weszła do dalszej części mieszkania.
-Jeszcze nie śpisz?- zapytała uśmiechając się.
-Nie, chcę nadrobić moje zaległości.
-Synku, nie wyśpisz się do szkoły.- ta matczyna troska.
-Dam sobie radę.
-W jedną noc nie nadrobisz tylu zaległości.
-Gdzie byłaś? - postanowiłem ją o to zapytać.
- U koleżanki. A jak w szkole?
-Dobrze.
Zrozumiałem, że mama i tak mi nie powie, gdzie i z kim była. Wróciłem do pokoju i do późnych godzin przepisywałem zeszyty.
Następnego dnia nie chciało mi się wstawać do szkoły. Niestety musiałem. Nie mogłem opuścić żadnego dnia, jeśli chciałem być na bieżąco i coś nadrobić. To naprawdę było trudne.
Ona:
Gdy wróciłam ze szkoły to zobaczyłam, że tato już zaczął picie z kolegami. Miałam dość, zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam torbę z książkami w kąt i położyłam się na łóżku. Chciałam zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Byli tak głośno, że własnych myśli nie słyszałam. Zamknęłam oczy i starałam się tego nie słyszeć. Niestety nie dało się.
-Helen!- usłyszałam nagle krzyk mojego ojca. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Siedział z dwójką swoich stałych kompanów w piciu. Byli już trochę pijani.
-Co?- zapytałam obojętnie. Czułam do niego obrzydzenie i zero jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Może nie powinnam się tak do niego odzywać. Niestety nie zasługiwał na czułe słówka. Na nic nie zasługiwał.
-Ugotowałabyś coś, do jasnej cholery.- wybełkotał.
-Ja nie jestem głodna. - wzruszyłam ramionami.
-Ale może ja jestem!
-Ta twoja córeczka jest pyskata. Ja bym już dawno zamknął jej ten dziób. - powiedział jeden z jego kolegów.
Zostawiłam ich i poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi na klucz. Bałam się ich. Nigdy nie wiadomo co mogło im przyjść do głowy. Nie miałam komu powiedzieć o mojej sytuacji w domu. Wstydziłam się przyznać przed przyjaciółmi. Nie było przecież czym się chwalić. To wszystko tylko uświadamiało mi, że jestem nikim. Mam ojca alkoholika i matkę, której nie interesuje mój los. Zmyła się stąd, a ja zostałam sama z tym wszystkim.
Koledzy ojca poszli przed północą. Ja do tej pory siedziałam w pokoju. Byłam już bardzo głodna, ale nic nie jadłam. Gdy ojciec zasnął to dopiero coś zjadłam, potem wzięłam kąpiel. Następnie mogłam odrobić lekcje. Spać poszłam bardzo późno.
On:
Do szkoły przyszedłem niewyspany. Każdy chciał ze mną rozmawiać. Nie byłem w stanie, ale tak płaci się z sławę. Czekałem na Helen, bo musiałem oddać jej zeszyty. Była trochę dziwna. Taka zagubiona, ale z drugiej strony to bardzo miła dziewczyna. W przeciwieństwie do jej przyjaciółki.
Zobaczyłem, że siedzi na korytarzu i czyta jakąś książkę. Podszedłem do niej. Oderwała wzrok od książki i spojrzała na mnie. Usiadłem przy ścianie na przeciwko niej. Wyglądała jakby nie przespała całej nocy, ale i tak była piękna. Wtedy to właśnie pierwszy raz w życiu zauważyłem, że jest bardzo piękną dziewczyną. Inną od wszystkich to na pewno.
-Cześć.- powiedziałem i wyciągnąłem jej zeszyty z plecaka. - Dziękuję. - powiedziałem z uśmiechem i dałem jej te zeszyty.
-Nie ma za co.- też się uśmiechnęła.
-Uczysz się z czegoś?- zapytałem. Nie wiedziałem o czym z nią rozmawiać. Nie znałem jej tak bardzo dobrze.
-Nie, tak tylko czytam tematy przed lekcją.- uśmiechnęła się.
Nagle przyszła jej przyjaciółka, która widocznie za mną nie przepadała. Wiedziałem, że to koniec naszej rozmowy. Zmyłem się stamtąd i już do końca dnia nie miałem okazji na rozmowę z Helen. Za to Monica się wyjątkowo do mnie uczepiła. Miałem już jej dość, ale nic jej nie mówiłem.
_______________________________________________
Rozdział trochę spóźniony, bo tydzień temu nie było.
Przepraszam za opóźnienie. Mam nadzieję, że nie będzie takich sytuacji.
Pozdrawiam ;*
Było już bardzo późno, a ja jeszcze nie wyrobiłem się z lekcjami. Susann już spała. Mama jeszcze nie wróciła. Zaczynałem się trochę martwić. Nawet nie odbierała moich telefonów. Zamiast skupić się na nauce, to myślałem o tym. Nagle usłyszałem skrzypienie drzwi wejściowych do domu. Zostawiłem zeszyty i poszedłem sprawdzić. Zobaczyłem, że to mama. Ona zdjęła buty i weszła do dalszej części mieszkania.
-Jeszcze nie śpisz?- zapytała uśmiechając się.
-Nie, chcę nadrobić moje zaległości.
-Synku, nie wyśpisz się do szkoły.- ta matczyna troska.
-Dam sobie radę.
-W jedną noc nie nadrobisz tylu zaległości.
-Gdzie byłaś? - postanowiłem ją o to zapytać.
- U koleżanki. A jak w szkole?
-Dobrze.
Zrozumiałem, że mama i tak mi nie powie, gdzie i z kim była. Wróciłem do pokoju i do późnych godzin przepisywałem zeszyty.
Następnego dnia nie chciało mi się wstawać do szkoły. Niestety musiałem. Nie mogłem opuścić żadnego dnia, jeśli chciałem być na bieżąco i coś nadrobić. To naprawdę było trudne.
Ona:
Gdy wróciłam ze szkoły to zobaczyłam, że tato już zaczął picie z kolegami. Miałam dość, zamknęłam się w swoim pokoju. Rzuciłam torbę z książkami w kąt i położyłam się na łóżku. Chciałam zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Byli tak głośno, że własnych myśli nie słyszałam. Zamknęłam oczy i starałam się tego nie słyszeć. Niestety nie dało się.
-Helen!- usłyszałam nagle krzyk mojego ojca. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Siedział z dwójką swoich stałych kompanów w piciu. Byli już trochę pijani.
-Co?- zapytałam obojętnie. Czułam do niego obrzydzenie i zero jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Może nie powinnam się tak do niego odzywać. Niestety nie zasługiwał na czułe słówka. Na nic nie zasługiwał.
-Ugotowałabyś coś, do jasnej cholery.- wybełkotał.
-Ja nie jestem głodna. - wzruszyłam ramionami.
-Ale może ja jestem!
-Ta twoja córeczka jest pyskata. Ja bym już dawno zamknął jej ten dziób. - powiedział jeden z jego kolegów.
Zostawiłam ich i poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi na klucz. Bałam się ich. Nigdy nie wiadomo co mogło im przyjść do głowy. Nie miałam komu powiedzieć o mojej sytuacji w domu. Wstydziłam się przyznać przed przyjaciółmi. Nie było przecież czym się chwalić. To wszystko tylko uświadamiało mi, że jestem nikim. Mam ojca alkoholika i matkę, której nie interesuje mój los. Zmyła się stąd, a ja zostałam sama z tym wszystkim.
Koledzy ojca poszli przed północą. Ja do tej pory siedziałam w pokoju. Byłam już bardzo głodna, ale nic nie jadłam. Gdy ojciec zasnął to dopiero coś zjadłam, potem wzięłam kąpiel. Następnie mogłam odrobić lekcje. Spać poszłam bardzo późno.
On:
Do szkoły przyszedłem niewyspany. Każdy chciał ze mną rozmawiać. Nie byłem w stanie, ale tak płaci się z sławę. Czekałem na Helen, bo musiałem oddać jej zeszyty. Była trochę dziwna. Taka zagubiona, ale z drugiej strony to bardzo miła dziewczyna. W przeciwieństwie do jej przyjaciółki.
Zobaczyłem, że siedzi na korytarzu i czyta jakąś książkę. Podszedłem do niej. Oderwała wzrok od książki i spojrzała na mnie. Usiadłem przy ścianie na przeciwko niej. Wyglądała jakby nie przespała całej nocy, ale i tak była piękna. Wtedy to właśnie pierwszy raz w życiu zauważyłem, że jest bardzo piękną dziewczyną. Inną od wszystkich to na pewno.
-Cześć.- powiedziałem i wyciągnąłem jej zeszyty z plecaka. - Dziękuję. - powiedziałem z uśmiechem i dałem jej te zeszyty.
-Nie ma za co.- też się uśmiechnęła.
-Uczysz się z czegoś?- zapytałem. Nie wiedziałem o czym z nią rozmawiać. Nie znałem jej tak bardzo dobrze.
-Nie, tak tylko czytam tematy przed lekcją.- uśmiechnęła się.
Nagle przyszła jej przyjaciółka, która widocznie za mną nie przepadała. Wiedziałem, że to koniec naszej rozmowy. Zmyłem się stamtąd i już do końca dnia nie miałem okazji na rozmowę z Helen. Za to Monica się wyjątkowo do mnie uczepiła. Miałem już jej dość, ale nic jej nie mówiłem.
_______________________________________________
Rozdział trochę spóźniony, bo tydzień temu nie było.
Przepraszam za opóźnienie. Mam nadzieję, że nie będzie takich sytuacji.
Pozdrawiam ;*
czwartek, 30 stycznia 2014
Rozdział 1
Ona :
Budzik zadzwonił równo o siódmej. Musiałam wstać i zacząć kolejny bezsensowny dzień. Skąd tyle pesymizmu? Po prostu miałam dość swojego życia. Nie miałam ochoty patrzeć po raz kolejny na ten obraz nędzy i rozpaczy.
Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki. Następnie nałożyłam na siebie ubrania i zupełnie nie wiedziałam co na siebie zakładam. Było mi wszystko jedno. Potem poszłam do kuchni. Musiałam coś zjeść, ale znając życie nie było nic do jedzenia. W zmian za to był bałagan. Puste butelki po jakimś tanim alkoholu i ten smród. To pozostałości po wczorajszej libacji alkoholowej mojego ojca i jego kolegów, stałych kompanów w spożywaniu alkoholu. Mieszkałam tylko z nim. Moja mama wcale nie umarła, ani też się nie rozwiedli. Mój brat Sven wygrał jakiś talent show i wyjechał z mamą do USA. Pisała tylko e-maile i dzwoniła raz na tydzień. Udawałam, że jest dobrze, bo nie chciałam by zostawiła tam Svena. Ciągle miałam nadzieję, że tata przestanie. Niestety nic się nie zmieniało. Miałam wrażenie, że jest coraz gorzej. Znalazłam jakąś zupkę chińską, która posłużyła mi jako śniadanie. Szybko ją zjadłam, bo byłam głodna. Nie zjadłam kolacji. Nie miałam ochoty by być świadkiem libacji w kuchni. Wolałam zamknąć się w swoim pokoju, założyć słuchawki i zagłuszyć ich muzyką. Jedyna ucieczka od codzienności. Założyłam kurtkę, buty i wyszłam do szkoły. Jak na koniec marca to było bardzo zimno.
Przed wejściem do szkoły spotkałam Paulę. Byłą moją najlepszą przyjaciółką. Paula zawsze miała dużo energii. Była taka zwariowana. Potrafiła cieszyć się dosłownie ze wszystkiego. Nie to co ja. Była sporo niższa ode mnie. Miała brązowe, falowane włosy. Sięgały jej trochę za ramiona. Miała wielkie brązowe oczy, które zawsze radośnie patrzyły na ten świat. Najczęściej nosiła rurki, koszulki z zabawnymi nadrukami i nieskończoną ilość bransoletek na ręce.
-Cześć ! - wykrzyczała radośnie Paula, gdy tylko mnie zauważyła. Potem przytuliła mnie na powitanie i razem weszłyśmy do szkoły. Tam jak zwykle panował hałas. Zawsze od tych wszystkich krzyków bolała mnie głowa. Paula o czymś do mnie mówiła, ale nie byłam w stanie dosłyszeć jej słów. Udawałam tylko, że wiem o co chodzi.
Gdy tylko się przebrałyśmy, to wyszłyśmy z szatni i poszliśmy do sali lekcyjnej. Do dzwonka było jeszcze kilka minut. Mogłyśmy poplotkować tak jak zawsze. Oprócz nas nie było jeszcze nikogo.
-Słyszałaś te radosne piski dziewczyn w szatni? - zapytała Paula.
-Nie przysłuchiwałam się dokładniej.
-Jak zwykle w swoim świecie. - Paula tylko pokręciła głową.- Wellinger po sezonie wrócił do szkoły. - powiedziała to z taką niechęcią. Nie przepadała za jego osobą. Na jej pech chodził z nami do klasy. No, ale miała też szczęście, bo mało kiedy bywał w szkole. Gdy powiedziała mi o jego powrocie to uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Podobał się prawie wszystkim dziewczynom w naszej szkole, nie byłam wyjątkiem. Niestety to wszystko kończyło się na skrywanej fascynacji jego osobą. Przecież nie zwróciłby uwagi na takiego kogoś jak ja. Bywało tak, że nie miałam nawet na jedzenie, bo ojciec przepijał pieniądze od matki. Tym bardziej nie mogłam liczyć na to, że mogłabym kupić sobie nowe ubrania czy coś innego, by zadbać o siebie. Mama przesyłała spore sumy z Ameryki, ale bywało i tak, że nie widziałam tych pieniędzy na oczy.
-Helen! - usłyszałam podniesiony głos Pauli. - Obudź się. On na taką jak ty w życiu nie zwróci uwagi. Przestań wciąż żyć marzeniami. Zejdź na ziemię!
Paula miała rację. Byłam zwykłą naiwną marzycielką. Musiałam przecież spojrzeć prawdzie w oczy. Paula zawsze umiała przyciągnąć mnie do ziemi.
-Jestem pewna, że takie laski jak Monica najbardziej mu się podobają.- dodała Paula. Monica była taką szkolną gwiazdką. Jej ojciec był bardzo bogaty. Ja i Paula nie przepadałyśmy za nią. Tak jak większość osób w szkole. Niestety sporo ludzi udawało, że ją lubi.
Zadzwonił dzwonek, więc większość klasy już przyszła. Chwilę później przyszedł Andreas. Udało mu się zdążyć przed nauczycielem. Jak zwykle tak pięknie się uśmiechał. Paula już nawet nie przywoływała mnie do porządku. Dała sobie spokój. Tyle dobrego, bo ja nie miałam ochoty wracać do żywych. Razem z nauczycielem do klasy przyszła Monica. Wyglądała jakby przyszła na bal, a nie do szkoły. Każdy odprowadzał ją wzrokiem. Ona z dumą usiadła obok Wellingera. Wtedy to właśnie wróciłam do realizmu. Zrozumiałam, że nie ma sensu ciągle bujać w obłok.
Nagle do klasy wbiegł spóźniony Hubert. Ja i Paula przyjaźniłyśmy się z nim. On oprócz nas nie miał innych znajomych. Był trochę wyższy ode mnie. Nosił wielkie bluzy i rurki. Na głowie czapkę z daszkiem odwróconym w prawą stronę. Spod czapki wystawała długa brązowa grzywka i troszeczkę dłuższe włosy. Był przystojny, ale jakoś nie miał szczęścia do kobiet.
-Przepraszam za spóźnienie.- powiedział zdyszany. Nauczyciel tylko pokręcił głową, a Hubert usiadł w ławce przede mną i Paulą.
Lekcje leciały jak krew z nosa. To nawet dobrze. Nie lubiłam wracać do domu. Najchętniej to nocowałabym w szkole. Niestety było coś takiego, jak dzwonek kończący ostatnią lekcję, który właśnie zadzwonił. Każdy radośnie wybiegł na korytarz. Ja powoli spakowałam swoje rzeczy i ostatnia opuściłam klasę. Powolnym krokiem poszłam do szatni. Ubrałam kurtkę i buty. Paula czekała na mnie, bo Hubert musiał być w domu by pilnować swoją młodszą siostrę. Gdy byłam już gotowa, to poszłyśmy do wyjścia.
-Helen. - usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię. Odwróciłam się, a Paula razem ze mną. Za nami stał Andreas.
-Tak? - starałam się zachowywać normalnie, ale wiedziałam, że kiepsko mi to idzie. On się przez chwilę wahał, zanim powiedział o co mu chodzi.
-Mów co masz powiedzieć, bo zasadniczo to mi się spieszy. - wtrąciła się Paula. Szturchnęłam ją łokciem w żebra. Ona tylko syknęła z bólu i obdarzyła mnie wrogim spojrzeniem.
-Mogłabyś pożyczyć mi zeszyty?Mam spore zaległości i muszę je jakoś nadrobić. - powiedział z uśmiechem.
-Jasne, że mogłabym. - też się uśmiechnęłam. Wyciągnęłam zeszyty z torebki i dałam mu.
-Dziękuję. - jeszcze raz się uśmiechnął i odszedł.
Wreszcie potrafiłam normalnie oddychać i wszystko wracało do porządku. Paula tylko na mnie patrzyła. Wiedziałam, że ona pewnie na moim miejscu nie pożyczyłaby mu żadnych zeszytów. Nienawidziła go, co dało się zauważyć.
-Teraz z pewnością jeszcze bardziej zaczniesz bujać w obłokach. Tylko uważaj, chmury są daleko, a upadki z takiej wysokości bolą jak cholera. - Paula jak zwykle musiała mnie upominać. Otworzyła drzwi i wyszła, a ja za nią.
On:
Wróciłem do domu i od razu wziąłem się za przepisywanie tych zeszytów. Miałem tego bardzo dużo. Sam nie wiedziałem czy zdążę to wszystko nadrobić. Z pewnością będę musiał zarywać noce. Sezon niestety się kończył i musiałem wracać do tej cholernej szkoły. Mama mi w tym pomagała. Jednak dzisiaj nie było jej w domu. Nie mogłem, więc liczyć na jej wsparcie w przepisywaniu zeszytów. Susann o to nie prosiłem, bo ona miała przecież swoją naukę. W życiu by mi w niczym nie pomogła. My raczej unikaliśmy swojego towarzystwa. Widywaliśmy się też rzadko, więc może dlatego jeszcze się nie pozabijaliśmy. Susann była bardzo ciekawska i wszędobylska. Lubiła potem wszystko relacjonować mamie. Taka już była ta jej osobowość, której zawsze było pełno. Mnie męczyły takie osoby. Dobrze, że to nie było naszą cechą wspólną. Bo jak wtedy miałbym wytrzymać z samym sobą?
Kończyłem właśnie przepisywać zeszyt z biologii. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem. Uderzyły o ścianę i z powrotem się zamknęły z ogromnym trzaskiem. Zobaczyłem, że to Susann. Tylko ona potrafiła wchodzić jak huragan.
-Kiedy mama wróci?- zapytała radośnie.
-Czy musisz tu wchodzić jak burza?
-Kiedy wróci mama? - Susann zapytała ponownie.
-Ten pokój jest oazą spokoju. To jedyne miejsce w tym domu, gdzie twoja wszędobylska osoba nie ma prawa przebywać.Uszanuj więc spokój, który tak bardzo uwielbiam.- powiedziałem to trochę tak żartobliwie, ale nie chciałem się kłócić. - Nie wiem kiedy wróci. Nie zostawiła kartki?
-Nie. - było to dla mnie dziwne. Zawsze zostawiała kartkę, gdy miało jej dłużej nie być.
-Może z kimś się spotkała?
-Z kim? Jej przyjaciółka wyjechała w delegację, a mama od śmierci ojca z nikim innym się nie spotyka.
-No tak. - tym razem Susann miała rację. Mama przecież nie miała nikogo. Chyba, że ukrywała to przed nami. - Zmykaj do siebie, jest dorosła. - powiedziałem i wróciłem do przepisywania zeszytów. Nie miałem czasu na zastanawianie się co robi mama, bo miałem wielkie zaległości.
Budzik zadzwonił równo o siódmej. Musiałam wstać i zacząć kolejny bezsensowny dzień. Skąd tyle pesymizmu? Po prostu miałam dość swojego życia. Nie miałam ochoty patrzeć po raz kolejny na ten obraz nędzy i rozpaczy.
Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki. Następnie nałożyłam na siebie ubrania i zupełnie nie wiedziałam co na siebie zakładam. Było mi wszystko jedno. Potem poszłam do kuchni. Musiałam coś zjeść, ale znając życie nie było nic do jedzenia. W zmian za to był bałagan. Puste butelki po jakimś tanim alkoholu i ten smród. To pozostałości po wczorajszej libacji alkoholowej mojego ojca i jego kolegów, stałych kompanów w spożywaniu alkoholu. Mieszkałam tylko z nim. Moja mama wcale nie umarła, ani też się nie rozwiedli. Mój brat Sven wygrał jakiś talent show i wyjechał z mamą do USA. Pisała tylko e-maile i dzwoniła raz na tydzień. Udawałam, że jest dobrze, bo nie chciałam by zostawiła tam Svena. Ciągle miałam nadzieję, że tata przestanie. Niestety nic się nie zmieniało. Miałam wrażenie, że jest coraz gorzej. Znalazłam jakąś zupkę chińską, która posłużyła mi jako śniadanie. Szybko ją zjadłam, bo byłam głodna. Nie zjadłam kolacji. Nie miałam ochoty by być świadkiem libacji w kuchni. Wolałam zamknąć się w swoim pokoju, założyć słuchawki i zagłuszyć ich muzyką. Jedyna ucieczka od codzienności. Założyłam kurtkę, buty i wyszłam do szkoły. Jak na koniec marca to było bardzo zimno.
Przed wejściem do szkoły spotkałam Paulę. Byłą moją najlepszą przyjaciółką. Paula zawsze miała dużo energii. Była taka zwariowana. Potrafiła cieszyć się dosłownie ze wszystkiego. Nie to co ja. Była sporo niższa ode mnie. Miała brązowe, falowane włosy. Sięgały jej trochę za ramiona. Miała wielkie brązowe oczy, które zawsze radośnie patrzyły na ten świat. Najczęściej nosiła rurki, koszulki z zabawnymi nadrukami i nieskończoną ilość bransoletek na ręce.
-Cześć ! - wykrzyczała radośnie Paula, gdy tylko mnie zauważyła. Potem przytuliła mnie na powitanie i razem weszłyśmy do szkoły. Tam jak zwykle panował hałas. Zawsze od tych wszystkich krzyków bolała mnie głowa. Paula o czymś do mnie mówiła, ale nie byłam w stanie dosłyszeć jej słów. Udawałam tylko, że wiem o co chodzi.
Gdy tylko się przebrałyśmy, to wyszłyśmy z szatni i poszliśmy do sali lekcyjnej. Do dzwonka było jeszcze kilka minut. Mogłyśmy poplotkować tak jak zawsze. Oprócz nas nie było jeszcze nikogo.
-Słyszałaś te radosne piski dziewczyn w szatni? - zapytała Paula.
-Nie przysłuchiwałam się dokładniej.
-Jak zwykle w swoim świecie. - Paula tylko pokręciła głową.- Wellinger po sezonie wrócił do szkoły. - powiedziała to z taką niechęcią. Nie przepadała za jego osobą. Na jej pech chodził z nami do klasy. No, ale miała też szczęście, bo mało kiedy bywał w szkole. Gdy powiedziała mi o jego powrocie to uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Podobał się prawie wszystkim dziewczynom w naszej szkole, nie byłam wyjątkiem. Niestety to wszystko kończyło się na skrywanej fascynacji jego osobą. Przecież nie zwróciłby uwagi na takiego kogoś jak ja. Bywało tak, że nie miałam nawet na jedzenie, bo ojciec przepijał pieniądze od matki. Tym bardziej nie mogłam liczyć na to, że mogłabym kupić sobie nowe ubrania czy coś innego, by zadbać o siebie. Mama przesyłała spore sumy z Ameryki, ale bywało i tak, że nie widziałam tych pieniędzy na oczy.
-Helen! - usłyszałam podniesiony głos Pauli. - Obudź się. On na taką jak ty w życiu nie zwróci uwagi. Przestań wciąż żyć marzeniami. Zejdź na ziemię!
Paula miała rację. Byłam zwykłą naiwną marzycielką. Musiałam przecież spojrzeć prawdzie w oczy. Paula zawsze umiała przyciągnąć mnie do ziemi.
-Jestem pewna, że takie laski jak Monica najbardziej mu się podobają.- dodała Paula. Monica była taką szkolną gwiazdką. Jej ojciec był bardzo bogaty. Ja i Paula nie przepadałyśmy za nią. Tak jak większość osób w szkole. Niestety sporo ludzi udawało, że ją lubi.
Zadzwonił dzwonek, więc większość klasy już przyszła. Chwilę później przyszedł Andreas. Udało mu się zdążyć przed nauczycielem. Jak zwykle tak pięknie się uśmiechał. Paula już nawet nie przywoływała mnie do porządku. Dała sobie spokój. Tyle dobrego, bo ja nie miałam ochoty wracać do żywych. Razem z nauczycielem do klasy przyszła Monica. Wyglądała jakby przyszła na bal, a nie do szkoły. Każdy odprowadzał ją wzrokiem. Ona z dumą usiadła obok Wellingera. Wtedy to właśnie wróciłam do realizmu. Zrozumiałam, że nie ma sensu ciągle bujać w obłok.
Nagle do klasy wbiegł spóźniony Hubert. Ja i Paula przyjaźniłyśmy się z nim. On oprócz nas nie miał innych znajomych. Był trochę wyższy ode mnie. Nosił wielkie bluzy i rurki. Na głowie czapkę z daszkiem odwróconym w prawą stronę. Spod czapki wystawała długa brązowa grzywka i troszeczkę dłuższe włosy. Był przystojny, ale jakoś nie miał szczęścia do kobiet.
-Przepraszam za spóźnienie.- powiedział zdyszany. Nauczyciel tylko pokręcił głową, a Hubert usiadł w ławce przede mną i Paulą.
Lekcje leciały jak krew z nosa. To nawet dobrze. Nie lubiłam wracać do domu. Najchętniej to nocowałabym w szkole. Niestety było coś takiego, jak dzwonek kończący ostatnią lekcję, który właśnie zadzwonił. Każdy radośnie wybiegł na korytarz. Ja powoli spakowałam swoje rzeczy i ostatnia opuściłam klasę. Powolnym krokiem poszłam do szatni. Ubrałam kurtkę i buty. Paula czekała na mnie, bo Hubert musiał być w domu by pilnować swoją młodszą siostrę. Gdy byłam już gotowa, to poszłyśmy do wyjścia.
-Helen. - usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię. Odwróciłam się, a Paula razem ze mną. Za nami stał Andreas.
-Tak? - starałam się zachowywać normalnie, ale wiedziałam, że kiepsko mi to idzie. On się przez chwilę wahał, zanim powiedział o co mu chodzi.
-Mów co masz powiedzieć, bo zasadniczo to mi się spieszy. - wtrąciła się Paula. Szturchnęłam ją łokciem w żebra. Ona tylko syknęła z bólu i obdarzyła mnie wrogim spojrzeniem.
-Mogłabyś pożyczyć mi zeszyty?Mam spore zaległości i muszę je jakoś nadrobić. - powiedział z uśmiechem.
-Jasne, że mogłabym. - też się uśmiechnęłam. Wyciągnęłam zeszyty z torebki i dałam mu.
-Dziękuję. - jeszcze raz się uśmiechnął i odszedł.
Wreszcie potrafiłam normalnie oddychać i wszystko wracało do porządku. Paula tylko na mnie patrzyła. Wiedziałam, że ona pewnie na moim miejscu nie pożyczyłaby mu żadnych zeszytów. Nienawidziła go, co dało się zauważyć.
-Teraz z pewnością jeszcze bardziej zaczniesz bujać w obłokach. Tylko uważaj, chmury są daleko, a upadki z takiej wysokości bolą jak cholera. - Paula jak zwykle musiała mnie upominać. Otworzyła drzwi i wyszła, a ja za nią.
On:
Wróciłem do domu i od razu wziąłem się za przepisywanie tych zeszytów. Miałem tego bardzo dużo. Sam nie wiedziałem czy zdążę to wszystko nadrobić. Z pewnością będę musiał zarywać noce. Sezon niestety się kończył i musiałem wracać do tej cholernej szkoły. Mama mi w tym pomagała. Jednak dzisiaj nie było jej w domu. Nie mogłem, więc liczyć na jej wsparcie w przepisywaniu zeszytów. Susann o to nie prosiłem, bo ona miała przecież swoją naukę. W życiu by mi w niczym nie pomogła. My raczej unikaliśmy swojego towarzystwa. Widywaliśmy się też rzadko, więc może dlatego jeszcze się nie pozabijaliśmy. Susann była bardzo ciekawska i wszędobylska. Lubiła potem wszystko relacjonować mamie. Taka już była ta jej osobowość, której zawsze było pełno. Mnie męczyły takie osoby. Dobrze, że to nie było naszą cechą wspólną. Bo jak wtedy miałbym wytrzymać z samym sobą?
Kończyłem właśnie przepisywać zeszyt z biologii. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem. Uderzyły o ścianę i z powrotem się zamknęły z ogromnym trzaskiem. Zobaczyłem, że to Susann. Tylko ona potrafiła wchodzić jak huragan.
-Kiedy mama wróci?- zapytała radośnie.
-Czy musisz tu wchodzić jak burza?
-Kiedy wróci mama? - Susann zapytała ponownie.
-Ten pokój jest oazą spokoju. To jedyne miejsce w tym domu, gdzie twoja wszędobylska osoba nie ma prawa przebywać.Uszanuj więc spokój, który tak bardzo uwielbiam.- powiedziałem to trochę tak żartobliwie, ale nie chciałem się kłócić. - Nie wiem kiedy wróci. Nie zostawiła kartki?
-Nie. - było to dla mnie dziwne. Zawsze zostawiała kartkę, gdy miało jej dłużej nie być.
-Może z kimś się spotkała?
-Z kim? Jej przyjaciółka wyjechała w delegację, a mama od śmierci ojca z nikim innym się nie spotyka.
-No tak. - tym razem Susann miała rację. Mama przecież nie miała nikogo. Chyba, że ukrywała to przed nami. - Zmykaj do siebie, jest dorosła. - powiedziałem i wróciłem do przepisywania zeszytów. Nie miałem czasu na zastanawianie się co robi mama, bo miałem wielkie zaległości.
czwartek, 23 stycznia 2014
Prolog
Ona :
Siedziałam na chodniku przy jednej z ulic. Moje trampki mokły w kałuży. Co chwilę jakiś samochód przejeżdżał bardzo szybko i mnie ochlapywał. Miałam to gdzieś, tak jak i całą resztę spraw, które mnie dotyczyły. Wszystko jak zwykle nie mogło zależeć tylko ode mnie. Od dawna przestałam się za wszystko obwiniać. To ludzie, którzy mnie otaczali byli do niczego. Wyciągnęłam kilka pogiętych zdjęć z kieszeni spodni. Pierwszym z nich było zdjęcie mojej całej rodziny. Mama, tato, ja i Sven. Wszyscy uśmiechnięci, taka idealna rodzinka. - ' Co za kłamstwo.' - powiedziałam w myślach. Porwałam je na kawałki, które znalazły się w kałuży. Drugie zdjęcie było z moimi przyjaciółmi. Oni może niewiele mi zawinili, ale nie umieli mnie podnieść z dna. Nie dali rady udźwignąć moich problemów. Nie zrozumieli mojego uczucia i nigdy go nie potrafili zaakceptować. - ' Nie zasłużyli na miano moich przyjaciół'.- znów skomentowałam w myślach. Zdjęcie podzieliło los pierwszego. No i wreszcie trzecie i ostatnie. Najbardziej zniszczone, bo ciągle miałam je przy sobie. Nawet gdy szłam spać, to kładłam je sobie pod poduszkę. On, jego uśmiech, oczy i włosy. Ten jego cały urok. Ta cała nasza historia, przykra niestety. Z trudem je porwałam, ale jednak to zrobiłam. Wylądowało tam, gdzie dwa wcześniejsze. W dodatku kilka moich łez wpadło do wody. Wstałam i spojrzałam na kawałki zdjęć w kałuży. - ' Obyście się już nigdy nie pojawili w moim życiu. Poradzę sobie bez was, pierdoleni egoiści'. -odeszłam stamtąd. Poczułam się lepiej, że oficjalnie wyrzuciłam ich wszystkich z mojego życia. Byłam teraz wolna, jak ptak. Mogłam wreszcie rozłożyć skrzydła i odfrunąć od tej szarej rzeczywistości. Helen Braun od dzisiaj była niezależna.
On :
Siedziałem przy kuchennym stole. Z trudem wcisnąłem w siebie kanapki, które mama zrobiła mi na śniadanie. Dojadałem właśnie ostatnią, gdy do kuchni weszła Susann. Po godzinnym siedzeniu w łazience, wreszcie przyszła na śniadanie. Mama była zajęta zmywaniem naczyń. Dlatego nie powtarzała, że się spóźnimy. Susann uśmiechnęła się podejrzanie. Nie byliśmy szczególnie zgranym rodzeństwem. Często się kłóciliśmy. Potrafiliśmy też na siebie donosić do rodziców. Ja z tego wyrosłem, ale moja piętnastoletnia siostra nie. Z pewnością teraz też dowiedziała się czegoś i chciała powiedzieć mamie. Stąd ten jej durnowaty uśmieszek.Miałem tylko nadzieję, że nie zna mojego największego sekretu. Mama przecież mówiła, że żadnych dziewczyn, że liczą się skoki. Ja jej słuchałem, ale moje serce nie. Niestety wszystko się przez to rozleciało. Ja wyszedłem na chama i bezuczuciowego człowieka, a ona została zraniona. Nie powinienem pozwalać mamie, by aż tak wtrącała się w moje życie. Jestem już dorosły, więc muszę sam decydować o swoim życiu. Niestety było za późno. Straciłem ją na zawsze.
-Mamo, a ty o tym wiedziałaś?- zaczęła Susann.
-O czym kochanie?- mama oderwała się od swojego zajęcia. Czekała na to co powie Susann. Musiałem szybko coś zrobić.
-Spóźnisz się do szkoły! - powiedziałem głośniej. Wyciągnąłem ją z domu. Zdążyła tylko złapać torebkę i kurtkę. Wyszliśmy przed dom. Susann była trochę przerażona. Sam nie wiedziałem, że mam tyle siły, by pociągnąć ją za sobą, jak walizkę na kółkach. - Możesz się nie wtrącać w moje sprawy, do jasnej cholery?! - wydarłem się na nią. Spojrzała na mnie swoimi wielkimi, niebieskim oczami. Nigdy jeszcze nie byłem aż tak na nią wkurzony.- Nie wiem skąd o tym wszystkim wiesz. Nieważne, ale to moja sprawa. Mama nie musi wiedzieć, że jest ktoś, kogo lubię bardziej od innych.
Zostawiłem ją i poszedłem przed siebie. Nie chciałem spóźnić się do szkoły. Miałem spore zaległości, więc spóźnienia nie były mile widziane w oczach nauczycieli.
***
Witam was na moim blogu. Mam nadzieję, że historia, którą wymyśliłam spodoba się wam.
Nie szukałam żadnych informacji o rodzinie Andiego, dlatego po prostu sobie ją wymyśliłam.
(Jesteś tu = zostaw komentarz , piszesz coś = zostaw linka)
Rozdziały będą co czwartek.
Pozdrawiam ;*
Siedziałam na chodniku przy jednej z ulic. Moje trampki mokły w kałuży. Co chwilę jakiś samochód przejeżdżał bardzo szybko i mnie ochlapywał. Miałam to gdzieś, tak jak i całą resztę spraw, które mnie dotyczyły. Wszystko jak zwykle nie mogło zależeć tylko ode mnie. Od dawna przestałam się za wszystko obwiniać. To ludzie, którzy mnie otaczali byli do niczego. Wyciągnęłam kilka pogiętych zdjęć z kieszeni spodni. Pierwszym z nich było zdjęcie mojej całej rodziny. Mama, tato, ja i Sven. Wszyscy uśmiechnięci, taka idealna rodzinka. - ' Co za kłamstwo.' - powiedziałam w myślach. Porwałam je na kawałki, które znalazły się w kałuży. Drugie zdjęcie było z moimi przyjaciółmi. Oni może niewiele mi zawinili, ale nie umieli mnie podnieść z dna. Nie dali rady udźwignąć moich problemów. Nie zrozumieli mojego uczucia i nigdy go nie potrafili zaakceptować. - ' Nie zasłużyli na miano moich przyjaciół'.- znów skomentowałam w myślach. Zdjęcie podzieliło los pierwszego. No i wreszcie trzecie i ostatnie. Najbardziej zniszczone, bo ciągle miałam je przy sobie. Nawet gdy szłam spać, to kładłam je sobie pod poduszkę. On, jego uśmiech, oczy i włosy. Ten jego cały urok. Ta cała nasza historia, przykra niestety. Z trudem je porwałam, ale jednak to zrobiłam. Wylądowało tam, gdzie dwa wcześniejsze. W dodatku kilka moich łez wpadło do wody. Wstałam i spojrzałam na kawałki zdjęć w kałuży. - ' Obyście się już nigdy nie pojawili w moim życiu. Poradzę sobie bez was, pierdoleni egoiści'. -odeszłam stamtąd. Poczułam się lepiej, że oficjalnie wyrzuciłam ich wszystkich z mojego życia. Byłam teraz wolna, jak ptak. Mogłam wreszcie rozłożyć skrzydła i odfrunąć od tej szarej rzeczywistości. Helen Braun od dzisiaj była niezależna.
On :
Siedziałem przy kuchennym stole. Z trudem wcisnąłem w siebie kanapki, które mama zrobiła mi na śniadanie. Dojadałem właśnie ostatnią, gdy do kuchni weszła Susann. Po godzinnym siedzeniu w łazience, wreszcie przyszła na śniadanie. Mama była zajęta zmywaniem naczyń. Dlatego nie powtarzała, że się spóźnimy. Susann uśmiechnęła się podejrzanie. Nie byliśmy szczególnie zgranym rodzeństwem. Często się kłóciliśmy. Potrafiliśmy też na siebie donosić do rodziców. Ja z tego wyrosłem, ale moja piętnastoletnia siostra nie. Z pewnością teraz też dowiedziała się czegoś i chciała powiedzieć mamie. Stąd ten jej durnowaty uśmieszek.Miałem tylko nadzieję, że nie zna mojego największego sekretu. Mama przecież mówiła, że żadnych dziewczyn, że liczą się skoki. Ja jej słuchałem, ale moje serce nie. Niestety wszystko się przez to rozleciało. Ja wyszedłem na chama i bezuczuciowego człowieka, a ona została zraniona. Nie powinienem pozwalać mamie, by aż tak wtrącała się w moje życie. Jestem już dorosły, więc muszę sam decydować o swoim życiu. Niestety było za późno. Straciłem ją na zawsze.
-Mamo, a ty o tym wiedziałaś?- zaczęła Susann.
-O czym kochanie?- mama oderwała się od swojego zajęcia. Czekała na to co powie Susann. Musiałem szybko coś zrobić.
-Spóźnisz się do szkoły! - powiedziałem głośniej. Wyciągnąłem ją z domu. Zdążyła tylko złapać torebkę i kurtkę. Wyszliśmy przed dom. Susann była trochę przerażona. Sam nie wiedziałem, że mam tyle siły, by pociągnąć ją za sobą, jak walizkę na kółkach. - Możesz się nie wtrącać w moje sprawy, do jasnej cholery?! - wydarłem się na nią. Spojrzała na mnie swoimi wielkimi, niebieskim oczami. Nigdy jeszcze nie byłem aż tak na nią wkurzony.- Nie wiem skąd o tym wszystkim wiesz. Nieważne, ale to moja sprawa. Mama nie musi wiedzieć, że jest ktoś, kogo lubię bardziej od innych.
Zostawiłem ją i poszedłem przed siebie. Nie chciałem spóźnić się do szkoły. Miałem spore zaległości, więc spóźnienia nie były mile widziane w oczach nauczycieli.
***
Witam was na moim blogu. Mam nadzieję, że historia, którą wymyśliłam spodoba się wam.
Nie szukałam żadnych informacji o rodzinie Andiego, dlatego po prostu sobie ją wymyśliłam.
(Jesteś tu = zostaw komentarz , piszesz coś = zostaw linka)
Rozdziały będą co czwartek.
Pozdrawiam ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)